Ben Judah: Dla Rosjan zamachy to część wojny

2011-01-26 3:00

Sytuację w Rosji i konsekwencje zamachu terrorystycznego na moskiewskim lotnisku Domodiedowo komentuje Brytyjczyk Ben Judah

"Super Express": - Czy kolejny zamach terrorystyczny w Rosji zmieni coś w podejściu społeczeństwa do władz?

Ben Judah: - Rosja ma znacznie większy problem niż zamachy. Niewielu zwraca uwagę, że Rosja straciła w ostatnim czasie w Kaukazie Północnym więcej żołnierzy niż Amerykanie w Afganistanie! I można odnieść wrażenie, że władze mają poważne problemy ze skuteczną reakcją na obie te kwestie. W 2009 roku Władimir Putin i Dmitrij Miedwiediew ogłosili szumnie, że "10- -letnia wojna na Kaukazie" dobiegła końca. Cóż, doświadczają teraz rosyjskiej wersji ogłoszenia przez George'a Busha "wypełnienia misji" w Iraku. Kreml obiecywał "wyplenić terroryzm z rosyjskich miast". Już po tej obietnicy mieliśmy zamachy w metrze, na pociąg "Newski" między Petersburgiem i Moskwą... Teraz kolejny w stosunkowo krótkim czasie. Na pewno nie decydująco, ale w jakiś sposób podważa to pozycję władz i służb specjalnych. Pozycję, która jest przez Rosjan postrzegana jako uprzywilejowana.

- Możliwe jest, żeby zaczęła ich irytować nieskuteczność Putina i Miedwiediewa?

- Spodziewam się, że bardziej niż do polityków czy nawet FSB spadnie zaufanie do instytucji, takich jak milicja czy wymiar sprawiedliwości. Jeżeli w ogóle, bo ten poziom zaufania jest i tak dramatycznie niski. Przypadek Putina i jego popularności jest jednak nieco inny. Rekordy, które bije, związane są ze strachem zwykłych ludzi przed tym, co może być alternatywą. Nie widzą jej albo spodziewają się kompletnej destabilizacji. Co ciekawe, w przypadku tego zamachu nie tylko pierwszym, ale aktywniejszym politykiem w swoich reakcjach był Miedwiediew. Do tej pory była to jednak rola rezerwowana dla Putina. Przed wyborami 2012 roku takie wydarzenie jest odczytywane także jako okazja do zwiększenia własnej wiarygodności.

- Można stwierdzić, że Rosjan takie zamachy nie poruszają aż tak, jak mogłoby się wydawać? Przywykli?

- Według badań niezależnego rosyjskiego ośrodka badań opinii Jurija Lewady w grudniu 2010 zaledwie 28 proc. Rosjan deklarowało, że żyje w ustabilizowanym kraju. Aż 58 proc. uważało, że nie ma najmniejszego zaufania do prawa i instytucji państwa. Rosja ma też tradycję dużej częstotliwości zamachów terrorystycznych. Z tego, co pamiętam, jest w tej dziedzinie na drugim miejscu po Izraelu, a to o czymś świadczy. Rosjanie nie patrzą też na te zamachy, jak na ataki terrorystyczne. Dla nich jest to jakby przedłużenie, echo starej wojny na Kaukazie. Przyjmują je więc raczej tak jak w Izraelu, a nie tak jak Brytyjczycy, Polacy czy Amerykanie. Widzą w tym część wielowiekowego konfliktu w Czeczenii, Inguszetii czy Dagestanie.

- Media kontrolowane przez rosyjskie władze patrzą na to inaczej. Niemal nie znika z ekranów slogan o "problemie międzynarodowego terroryzmu".

- Rzeczywiście jest tego pełno, ale robią to nie tylko, by użytkowo wcisnąć sprawę Kaukazu do aktywności społeczności międzynarodowej. Robią to także dlatego, by uniknąć zarzutu, że ich własna kampania w Kaukazie Północnym kompletnie zawiodła. W ten sposób mogą się zawsze odwołać do argumentu - mamy problem, ale nie tylko my. Cały świat ma problem ze "zderzeniem cywilizacji". Efektem tego jest automatyczne kojarzenie przez wielu Kaukazu z poparciem dla separatystów, islamu bądź wręcz terrorystów. To błąd. Obraz nie jest taki czarno-biały. Są i ci wymienieni, ale są też ci, którzy chcą tylko jakiejś autonomii w ramach Federacji Rosyjskiej.

Ben Judah

Publicysta "The Economist" i "Standpoint Magazine", ekspert European Council on Foreign Relations

Nasi Partnerzy polecają