Dla kogo ta debata

2010-03-22 3:00

Można się zastanowić, dla kogo właściwie była debata Komorowski - Sikorski. Jeśli dla nas, przyszłych wyborców - nie poznaliśmy programów obu kandydatów, a senna atmosfera nie sprzyjała wsłuchiwaniu się w niuanse (bo tylko tym tak naprawdę różnią się koncepcje Komorowskiego i Sikorskiego).

W niedzielne popołudnie lepiej było pójść na pierwszy wiosenny spacer. Temperatura na zewnątrz była zdecydowanie wyższa niż w studiu.

Przesądził o tym charakter pojedynku (przepytywanie kandydatów - i to nie przez dziennikarzy, tylko partyjnych kolegów według dokładnie wyselekcjonowanych pytań; bezpośrednia rozmowa byłaby ciekawsza), a także samych prawyborów w PO.

Odpowiedzi - jak przejęzyczył się dwa dni temu poseł Nowak - były znane. Żadnych emocji, żadnych zaskoczeń. Tak więc zachwyty niektórych komentatorów, że mieliśmy do czynienia z czymś na wzór debaty Obama - Clinton, gdzie faktycznie starły się ze sobą dwie wizje i dwa temperamenty, nie są trafione.

Jeśli debata miała pomóc członkom Platformy, kogo wybrać, tym bardziej nie miała sensu, skoro od początku wiadomo, kto jest faworytem. Komorowski ma po prostu dużo większe poparcie w PO. Tylko czy w takim razie warto było zabierać nam wszystkim czas i robić tyle szumu?

Pozostaje jeszcze jedna odpowiedź - debata służyła tylko debatowiczom i poprawie ich nastrojów, bo po zakończeniu obaj nie kryli samozadowolenia.