Wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości Adam Lipiński: Dekomunizacja to już przeszłość

2010-05-20 7:29

O powodzi, obrzydzaniu IV RP, sukcesach i porażkach rządów PiS oraz zmianie retoryki Jarosława Kaczyńskiego mówi wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości Adam Lipiński

"Super Express": - Liczycie na to, że powódź zaszkodzi kandydatowi Platformy?

Adam Lipiński: - Nie. Nie chciałbym, żeby powódź była wykorzystywana w kampanii wyborczej przez kogokolwiek.

- Powódź trwa, a kandydat PO głosi hydrologiczne refleksje, o naturze wody, która spływa...

- Marszałek jest znany z takich nieprzemyślanych bon motów. One go ośmieszają. Ale czy aż tak, że zabiorą mu popularność? Inną sprawą jest to, że w przypadku takich kataklizmów każda władza traci w oczach wyborców.

- W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Jarosław Kaczyński był równie łagodny jak pan. Powiedział też, że IV RP należy do sformułowań, które budują konflikt, dlatego nie zamierza o niej mówić.

- Użył klarownego przykładu: IV RP już nawet dzieci próbuje się straszyć.

- Z drugiej strony uważa, że państwo potrzebuje zmian. IV RP miała wyznaczać wektory zmian. Czy teraz możemy mówić już o V RP?

- Proszę, nie ironizujmy. Sformułowane przez nas postulaty były słuszne i do dzisiaj są aktualne. Natomiast, nad czym ubolewamy, utrwaliły się negatywne stereotypy wobec haseł wysuwanych przez prawicę.

- Nazwa została zatruta?

- Tak, obrzydzono ją. Dlatego nie będziemy używać nomenklatury, która jest od lat postponowana.

- Co w zamian?

- Mówimy o konkretnych przedsięwzięciach. A do czego chcemy wrócić? Tak jak powiedział prezes Kaczyński: do szybkiego wzrostu gospodarczego, wzrostu eksportu, inwestycji i budownictwa, poprawy stopy życiowej, bezpieczeństwa na ulicach... Musimy używać nowego rodzaju komunikatu społecznego, żeby przekonać do swoich racji.

- Ale IV RP to także dekomunizacja, walka z układem...

- Dekomunizacja to był postulat z początku lat 90. Po tylu latach jest nie do przeprowadzenia, to jest oczywiste.

- Czyżby komunistyczne korzenie zmurszały? Układ się rozsypał?

- Wszystkie instytucje państwa powinny działać skutecznie. Należy je wzmacniać. My powołaliśmy nową, która może skutecznie walczyć z patologiami. Ale, jeszcze raz apeluję, nie używajmy nomenklatury konfrontacji.

- Ale w topografii politycznej układ ZOMO i Solidarności jakoś nadal musi się rozkładać. Kto dziś gdzie stoi?

- Dziś wszyscy powinni zrezygnować z takiego języka. Koniec, kropka.

- Wróćmy do rządów PiS. Na ile udało wam się wcielić w czyn wasze postulaty?

- W każdej dziedzinie po trochu. Na tyle, na ile starczyło czasu. Na użytek tego wywiadu przybliżę dziedzinę, w której kształtowaniu aktywnie partycypowałem: polityka wschodnia. Przychodząc do władzy, wiedzieliśmy, że należy ją zintensyfikować. Że geopolityczną siłę Polski trzeba budować w sposób bardziej zdecydowany i jednoznaczny. Reaktywowaliśmy nadające po białorusku Radio "Racja" i TV "Biełsat". Wdrożyliśmy pomoc stypendialną dla represjonowanych studentów z Białorusi.

- Przecież to brzmi jak kpina. "Biełsat" ogląda tylko 1,5 proc. Białorusinów...

- Ale była to inicjatywa postulowana przez środowiska demokratyczne na Białorusi. Gdyby uzyskała wzmocnienie finansowe ze strony innych państw Unii Europejskiej, a do tego dążyliśmy, to mogłaby mieć bardzo duży zasięg.

- A Polacy na Litwie płacą grzywny za używanie polszczyzny...

- Nie wrzucajmy wszystkiego do jednego worka. Sądzę, że Polacy na Litwie doceniają to, co zrobił dla nich PiS. Ich sytuacja pogarsza się od dwóch i pół roku. Nie potrafi się za nimi wstawić polskie MSZ, a przynajmniej zrobić to skutecznie. To my wprowadziliśmy Kartę Polaka, intensywnie rozwijaliśmy stosunki z Ukrainą. Byliśmy animatorami pomysłu wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej. Mieliśmy świetne stosunki z Gruzją.

- Ukraina nie wejdzie do Unii jeszcze przez lata. Zaś w niezbyt znaczącej politycznie Gruzji w defensywie są ci politycy, których poparliście.

- Sąsiedztwa sobie nie wybieraliśmy. A pozycja Polski na Wschodzie nigdy nie była tak silna jak za rządów PiS.

- Zarysował pan kolorowy obrazek rządów PiS. Ale Polacy z jakiegoś powodu zdecydowali się wam odebrać władzę.

- Pięć lat temu uzyskaliśmy w wyborach poparcie nieco ponad 3 mln Polaków. Po dwóch latach bardzo skomplikowanej, targanej paroksyzmami koalicji z Samoobroną i LPR uzyskaliśmy poparcie 5,3 mln. Zatem wyborcy uznali nasze postulaty za dobre! Tyle że były to wybory plebiscytowe. Nie dotyczyły analizowania sukcesów czy klęsk. Sprowadzały się do wyboru jednego z obozów politycznych. I przegraliśmy ten plebiscyt. To rozgoryczające, gdy pomyśli się o realnych sukcesach. O jednym z najwyższych wzrostów gospodarczych po 1989 roku. Nie obawialiśmy się spektakularnych kroków - choćby obniżenia podatków. Rozbudziliśmy nadzieje, które sprytnie i skutecznie wykorzystała Platforma. Za mało eksponowaliśmy własne sukcesy. A PO surfowała na falach wzniesionych przez PiS.

- Skoro było tyle sukcesów, to skąd zmiana stylu formułowania komunikatów przez PiS? Wręcz, zamiana ról...

- To kolejne nieporozumienie. Trauma smoleńska doprowadziła u wielu Polaków do zjawiska, które się nazywa dysonansem poznawczym. Lansowany przez lata w mediach obraz polityków PiS nie był prawdziwy. To, o co pan pyta, jest więc tylko odkłamaniem rzeczywistości, a nie radykalną zmianą komunikatu. Nie jest przecież prawdą, że PO używała łagodnego języka jako opozycja za rządów PiS. Przypominam kampanię propagandową Platformy, w której cały kraj pokryły billboardy-klepsydry. Miały przekonać Polaków, że PiS jest partią kojarzącą się z pogardą albo wstydem.

- Proszę mi nie mówić, że nie widzi pan zmiany retoryki u prezesa Kaczyńskiego.

- Wszyscy wiemy, jaką tragedię przeżył prezes. O jego języku należy więc myśleć w kategoriach psychologicznych, a nie politycznych. Wielu członków PiS przeżywa dziś skrępowanie przed angażowaniem się w twardą politykę. Nie odmawiajcie więc nam prawa do takiego zachowania.

Adam Lipiński

Poseł, wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości