Debatę przegrali obydwaj

2010-06-28 4:00

Miałem niskie oczekiwania wobec tej debaty. Kandydaci różnią się od siebie wyłącznie estetycznie. Obaj są konserwatystami i pełnili już funkcje państwowe, pokazując, że nie są w stanie spełnić obietnic.

Przed spotkaniem za faworyta mógł uchodzić Kaczyński. To polityk bardziej doświadczony w takich potyczkach, bardziej cyniczny. Potrafi użyć szerokiego wachlarza trików. Ktoś, kto dotąd Oleksego nazywał "ruskim agentem", a teraz mówi o "polityku lewicowym średnio-starszego pokolenia", może wyginać się na wszystkie strony. W tym sensie Komorowski pozytywnie zaskoczył, bo poradził sobie w tej sytuacji. I to wszystko, co mogę o nim dobrego powiedzieć.

Kaczyński przez pół debaty opowiadał o wizji państwa solidarnego z uboższymi grupami, stwierdzając pod koniec, że za głównego doradcę wziąłby prof. Gilowską - symbol neoliberalizmu. Jakby wprost deklarował, że znów nas oszuka. Komorowski na szereg pytań o sprawy światopoglądowe odpowiadał bardziej konserwatywnie niż do tej pory. Kiedy mówi prawdę? Gdy nachyla się do elektoratu lewicowego i coś próbuje sklecić o prawach kobiet, czy wtedy, gdy obsługuje - stanowczo i bez zająknienia - swoich prawicowych wyborców?

Obaj przegrali w tym sensie, że zaserwowali dwa nakładające się programy publicystyczne. Nie dogadali się na temat zadawania sobie pytań, ale byli w stanie sobie przerywać, przekazywać kartki. To gest pogardy wobec wyborców. Mamy kartel polityczny, który podzielił sobie Polskę na dwie połowy. Dziękuję, skreślam obu.

Sławomir Sierakowski

Redaktor naczelny "Krytyki Politycznej", publicysta

Nasi Partnerzy polecają