Rafał Dzięciołowski

i

Autor: Screenshot youtube

Dzięciołowski: Deal z dyktatorem to samobójstwo

2017-03-28 4:00

- Pierwszy błąd polskiej polityki polega na tym, że zdajemy się wierzyć Łukaszence. A przecież dziecko w podstawówce powinno przejrzawszy historię dotychczasowych zabiegów, żenujące porażki Sikorskiego, wiedzieć, że to nie możliwe. My powinniśmy o tym pamiętać, a nie udawać, że historia zaczęła się w 2015 roku. Z Łukaszenką należy postępować niesłychanie ostrożnie, i raczej żądając na każdym kroku potwierdzenia intencji współpracy z Polską - mówi "Super Expressowi" Rafał Dzięciołowski.

"Super Express": - Co takiego dzieje się dziś na Białorusi?

Rafał Dzięciołowski: - Wygląda na to, że mamy kolejny rok załamania gospodarczego, które zaczyna się przekładać na nastroje ludzi. Dyktatura Łukaszenki w ostatnim czasie nieco zelżała (choć wcześniej Łukaszenka miał i krew na rękach, i zbrodnie polityczne na sumieniu), ale spokój ten dyktator kupował poczuciem znajdującego się na minimalnym poziomie dostatku i bezpieczeństwa socjalnego Białorusinów. I to wszystko zaczyna się kruszyć i łamać. Ten kryzys trwa już od dwóch lat. Wiadomo jedno - gospodarka socjalistyczna czy wręcz komunistyczna, planowane zarządzanie wszystkim przez państwo nie daje szans na to, by Białoruś sama podźwignęła się z tego kryzysu. Trwają protesty społeczne, do tej pory były one prowadzone w Mińsku, dotyczyły niewielkiej liczby Białorusinów. Dziś są one organizowane też w innych miastach. Ich liczebność nie jest jeszcze porażająca, jednak są wyraźne przejawy, że jak pod mickiewiczowską lawą kryje się ogień, który może wybuchnąć. Może jeszcze nie teraz, ale w perspektywie roku, dwóch lat.

- Jak w takim razie powinna wyglądać polska polityka wobec Białorusi?

- Przede wszystkim należy pamiętać o istnieniu na Białorusi dużej mniejszości polskiej. Mniejszości dziś w zasadzie zesłanej do podziemia. Reprezentacja społeczna naszych rodaków na Białorusi jest nadal zakazana przez władze, a jej zasób materialny został przekazany fikcyjnej i marionetkowej, kontrolowanej przez Mińsk organizacji. Wreszcie - mamy na nowo wybuchający z wielką siłą konflikt o szkoły polskie w Wołkowysku i Grodnie, gdzie część przedmiotów do tej pory wykładanych w języku polskim ma być wykładana po białorusku lub rosyjsku. W rzeczywistości będzie to język rosyjski, a więc mieć będziemy do czynienia z rusyfikacją polskich szkół. W tym kontekście podejmowane przez polskie władze wysiłki, by przedstawić Łukaszenkę jako "ciepłego człowieka", reformującego swój kraj byłego dyktatora, wydają się mało poważne. Jedyną skuteczną polityką wobec Białorusi powinno być testowanie Łukaszenki. Na wstępie trzeba postawić mu twarde warunki.

- Jakie?

- Legalizacja Związku Polaków na Białorusi, pism wydawanych przez Polaków na Białorusi, zwrot polskich szkół i domów polskich, przywrócenie języka polskiego. Jeśli Łukaszenka to zrobi, wtedy możemy mieć nadzieję, że poważnie inwestuje w relacje z Polską i jest dla nas poważnym partnerem. Dopóki to się nie stanie, wszelkie nadzieje wydają się płonne, są budowaniem zamków na piasku.

- Na razie to idzie w drugą stronę - mieliśmy zapowiedź drastycznego obcięcia budżetu telewizji Biełsat.

- Pierwszy błąd polskiej polityki polega na tym, że zdajemy się wierzyć Łukaszence. A przecież dziecko w podstawówce powinno przejrzawszy historię dotychczasowych zabiegów, żenujące porażki Sikorskiego, wiedzieć, że to nie możliwe. My powinniśmy o tym pamiętać, a nie udawać, że historia zaczęła się w 2015 roku. Z Łukaszenką należy postępować niesłychanie ostrożnie, i raczej żądając na każdym kroku potwierdzenia intencji współpracy z Polską. Wreszcie - w żadnym wypadku nie możemy rezygnować z tradycji wolnościowej. Polacy na Wschodzie nie są cenieni dlatego, że odnieśli sukces gospodarczy, ale jako niezłomni obrońcy wolności. Na Białorusi mit polskich powstań jest bardzo silny. Jeżeli dziś od tego odchodzimy, mówimy, że nie interesują nas prawa człowieka, podstawowe wolności obywatelskie, praworządność, a interesuje nas deal z dyktatorem, to na własne życzenie popełniamy samobójstwo. To w wymiarze kulturowym fundamentalny błąd, który zarzuciłbym ekipie, która zastrzega się, że postępuje pragmatycznie, a faktycznie nazbyt romantycznie, zapominając, że rzeczywistość nie wygląda tak, jakby w gabinetach w MSZ w Warszawie chcieli to widzieć.

Zobacz: Ekshumacje smoleńskie. W jednej trumnie znaleziono 3 ręce, w innej nogi kobiety i mężczyzny