- Jest pan nowym posłem PO. Czy w Sejmie też jest takie oczekiwanie?
- Mam wrażenie, że też oczekują reform. W kampanii odniosłem wrażenie, że wyborcy udzielili PO poparcia na kredyt. Dotychczasowe lata rządów premiera Tuska przyniosły mniej lub więcej rozczarowań. Owszem były obiektywne przyczyny pewnych zaniechań: kryzys czy prezydent w opozycji do rządu. Teraz trudno będzie się tym tłumaczyć.
- Czego oczekuje pan od premiera?
- Reformy finansów publicznych obejmujących reformę pewnych części systemu emerytalnego, przywilejów, takich jak mundurowe czy Karta nauczyciela. Także źle adresowanych wydatków socjalnych. I skupienie się na wydatkach rozwojowych w edukacji, nauce czy infrastrukturze. Całościowej reformy wymaga ochrona zdrowia, sądownictwo i sprawy związanych z utrudnianiem prowadzenia biznesu, biurokracją.
- I wierzy pan, że premier Tusk teraz to zrobi?
- Zgadzam się z tymi, którzy chcą dokonania zdecydowanych zmian w pierwszym roku rządów. Co prawda były gabinety, które wprowadzały zmiany w późniejszych latach, ale źle się to dla nich skończyło. Choćby rząd SLD wziął się za plan Hausnera w trzecim roku.
- Politycy PO bronili się, że nie dokonali pewnych reform, gdyż musieli myśleć o planach na dwie kadencje rządów. Tłumaczyli, że bezsensowne byłoby przeprowadzenie wielu reform w pierwszej kadencji i zginąć w wyborach.
- Mam wrażenie, że cztery lata temu PO nie była przygotowana do objęcia rządów. Pierwszy rok był w dużym stopniu stracony. Można to było jednak zrobić dużo więcej. Teraz na pewno mają znacznie lepsze warunki, by to zrobić. I deklaruję, że będę wspierał tych w PO, którzy chcą jednak reformować, a nie cieszyć się "małą stabilizacją".
- Na początku Platforma siłą rzeczy zajmuje się raczej wewnętrznymi przetasowaniami, kształtem rządu... Zaskoczyła pana zmiana na stanowisku marszałka Sejmu?
- Owszem, przyjąłem to z zaskoczeniem i myślę, że nie jest to ostatnie zaskoczenie. To zresztą kompetencja władz zwycięskiej partii, że desygnuje na stanowiska, kogo jej się podoba. Można poprosić premiera, by w sposób gruntowny uzasadnił tę decyzję i myślę, że to zrobi. Minister Kopacz sprawdziła się w trudnym resorcie i trudnych momentach. Choć funkcja marszałka wymaga nieco innych umiejętności.
- Tu mniej dyskutowane jest wysunięcie minister Kopacz, a bardziej decyzja Donalda Tuska o usunięciu Grzegorza Schetyny. Jednym cięciem, bez dyskusji...
- Niech mnie pan nie naciąga na takie dywagacje, bo po prostu nie wiem, co o tym decydowało. Nie jestem członkiem władz PO i biorę za dobrą monetę sugestie, że w ten sposób premier będzie mógł lepiej skonsolidować rządzenie państwem. Być może według jego wizji lepsza współpraca będzie z panią Kopacz, a pan Schetyna wykorzysta swoje talenty jako wicepremier?
- Postrzegane to jest jako wewnętrzne starcie, a nawet pozbywanie się przez premiera Tuska kolejnego, nie pierwszego już rywala. Kiedyś takie spory były też w SLD...
- Wewnętrzne spory w tak dużym ugrupowaniu są czymś naturalnym. Ważny jest dla mnie sposób ich rozwiązywania. Liczę, że jest tu wewnątrzpartyjny mechanizm, który na to pozwoli.
Prof. Dariusz Rosati
Poseł PO, były minister spraw zagranicznych