"Super Express": - Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński stwierdził podczas Kongresu Zjednoczonej Pr?awicy, że Polska powinna się domagać od Niemiec wypłacenia odszkodowania za II wojnę światową i zniszczenia wojenne. To ogromne sumy, ponad 800 miliardów dolarów. Czy pomysł lidera formacji rządzącej ma szansę powodzenia?
Dariusz Rosati: - Nie jest to żądanie realistyczne. Polska w 1953 r. pod naciskiem Związku Radzieckiego zrzekła się odszkodowań za II wojnę światową.
- Decyzję o zrzeczeniu się odszkodowania podjął jednak komunistyczny rząd, państwa podległego ZSRR, w dodatku pod naciskiem...
- To, że Jarosław Kaczyński nie uznaje tamtego polskiego państwa, nie zmienia faktu, że uznała je społeczność międzynarodowa. Stawianie na poważnie dziś żądania odszkodowań nie przyniesie pozytywnego efektu, może za to negatywnie wpłynąć na stosunki polsko-niemieckie.
- No właśnie - przecież większość polityków PO mówi, że stosunki z Niemcami, i w ogóle z Europą, są tak złe, że trzeba je będzie odbudowywać latami. To skoro i tak są złe, to może przynajmniej zawalczmy o te odszkodowania, czyli setki miliardów dolarów?
- Powtarzam jednak, że na uzyskanie tych odszkodowań nie ma najmniejszych szans! Nie wsparłoby nas żadne państwo ościenne, tematu nie podjęliby Niemcy. Związek Radziecki, który całe zamieszanie wywołał, przesunął Polskę o kilkaset kilometrów na Zachód, wymusił zrzeczenie się odszkodowań w 1953 r., już nie istnieje. Natomiast podjęcie tego typu szarży spowodować by mogło poważne reperkusje po niemieckiej stronie.
- Jakie?
- Pamiętajmy, że Polska po II wojnie światowej uzyskała sporą część terytorium dawnego państwa niemieckiego. Ziemie Odzyskane mogą być traktowane jako swoista forma odszkodowania, z niemieckiego punktu widzenia polskie straty terytorialne na Wschodzie nie mają znaczenia. Twarde postawienie żądania odszkodowań wojennych mogłoby obudzić postulaty, po pierwsze, wypłacenia odszkodowań za ziemie utracone przez Niemcy, a nawet żądania rewizji granic.
- Naprawdę wierzy pan w to, że Niemcy zażądaliby odebrania Polsce Ziem Zachodnich?!
- Nie wierzę w to, że z takim postulatem nagle wystąpiłby niemiecki rząd. Jestem jednak przekonany, że znaleźliby się ludzie, politycy, a nawet partie polityczne, które takie żądania by zaczęły wysuwać. Pamiętajmy, że temat polskich Ziem Odzyskanych był obecny w debacie publicznej w Republice Federalnej Niemiec praktycznie do końca lat 80. Dopiero traktaty polsko-niemieckie z początku lat 90., które ustaliły dobrosąsiedzkie relacje i nienaruszalność granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, sprawiły, że temat zniknął. Postawienie tematu odszkodowań mogłoby spowodować jego powrót.
- Wielu Polaków może mieć jednak uzasadnione poczucie, że odszkodowań za krzywdy nam nie wypłacono...
- I to jest prawda. Niestety, ktoś za Polskę decyzję o zrzeczeniu się odszkodowania podjął. Czas na realne uzyskanie jakichś reparacji był przez pierwszych kilkanaście lat po wojnie, w latach 40. i 50. Dziś, gdy od wojny minęło ponad 70 lat, gdy żyje już trzecie pokolenie, nie jest to do zrealizowania. Równie dobrze moglibyśmy się domagać odszkodowań od Rosji i Austrii za okres zaborów i od Szwecji za potop z XVII wieku. Owszem, argument o tym, że Polska najbardziej ucierpiała podczas II wojny światowej i nigdy nie uzyskała odpowiedniego odszkodowania, może być w debacie międzynarodowej stawiany, ale w kategoriach moralnych. Żądanie na serio odszkodowań to budzenie demonów i otwieranie puszki Pandory.
ZOBACZ: Prof. Tomasz Nałęcz dla Super Expressu: Kaczyński demontuje w Polsce demokrację