"Super Express": - Film "Pokłosie", którego jest pan producentem, jeszcze przed premierą kinową budził kontrowersje. Polska podzieliła się na tych, którzy obraz Pasikowskiego doceniają, i tych, którzy odsądzają go od czci i wiary. W założeniu miał być tak kontrowersyjny?
Dariusz Jabłoński: - Nie bardzo wierzę w to, że dzieli kogokolwiek, ponieważ nie wiem, na jakie obozy miałby się ten podział dokonać. Na przeciwników i zwolenników morderców?
- Raczej na tych, którzy biją się w pierś za pogromy żydowskie, i tych, którzy uważają, że mówienie o nich to paszkwil na Polskę.
- Do pogromów dochodziło i to jest fakt. Ten film opowiada o współczesności, zajmuje się pamięcią i konsekwencjami tych zbrodni. Wcale nie uważam, że Polacy powinni się bić w pierś, jeśli odrzucą i potępią morderców.
- Niemniej "Pokłosie" wpisuje się w burzliwą dyskusję o odpowiedzialności Polaków za zbrodnie na Żydach i opowiada się po jednej ze stron tego sporu.
- Uważam, że ten film ma bardzo polską perspektywę, ukazując dylemat, co mamy zrobić z pamięcią o zbrodniach. W "Pokłosiu" ten dyskurs przeniesiony jest na dwóch braci, z których jeden niestrudzenie dąży do ukazania całej prawdy, a drugi jest temu przeciwny, uważając, że to przeszłość i jakiekolwiek dłubanie w niej to otwieranie puszki Pandory. Cała przewrotność obrazu Pasikowskiego polega na tym, że gdy wychodzi na jaw, iż ich ojciec brał udział w pogromie, optyka każdego z nich się zmienia. Jeżeli ktoś patrzy więc na "Pokłosie" bez zacietrzewienia, dostrzega, że racje są sprawiedliwie rozłożone.
- Pana zdaniem ten film wrzuca kamyczek do ogródka ludzi, którzy dostrzegają sens rozdrapywania tej bolesnej rany?
- Jak najbardziej. Zmusza ich bowiem do zadania sobie bardzo ważnego pytania - czy równie silnie dążyliby do prawdy, jeśli sprawa dotyczyłaby ich w sposób bezpośredni. Gdyby tak jak bohater filmu odkryli, że to ich przodkowie mają takie grzechy na sumieniu. Dlatego nie uważam, żeby "Pokłosie" było obrazem jednoznacznym, a tym bardziej protestuję przeciwko temu, aby uważać, że to paszkwil na polskość.
- Historycy uważają, że "Pokłosie" nie pokazuje całego kontekstu - niemieckiej okupacji, udowodnionej inspiracji Niemców z Einzatzgruppen w mordach na Podlasiu czy wcześniejszej kolaboracji ludności żydowskiej z Sowietami przeciwko Polakom.
- "Pokłosie" to przede wszystkim pasjonujący współczesny thriller, a nie film historyczny. Rozumiem całą złożoność problemu. Oczywiście badania polskich historyków wskazują na carte blanche wystawione przez Niemców i często na ich inspirację. Dla wydarzeń opowiedzianych w "Pokłosiu" też jest to ważny fakt. Nie da się jednak ukryć, że dla ludzi, którzy dokonywali zbrodni, zwykle cały ten kontekst nie odgrywał wielkiego znaczenia. Decydujące znaczenie miała tu podłość i chciwość. Dlatego nie można się z tymi ludźmi identyfikować, ale trzeba ich odrzucić. Bycie Polakiem nie oznacza, że mamy się identyfikować z mordercami, nawet jeśli byli Polakami. Taka motywacja nam przyświecała, kiedy wzięliśmy się do pracy nad tym filmem.
- Tej motywacji nie zrozumiano chyba w Ostrołęce, gdzie w Centrum Kultury odwołano pokaz "Pokłosia". Jak sugeruje "Tygodnik Ostrołęcki" decyzja była polityczna, bo rządzący w mieście PiS uznał film za antypolski.
- Słyszałem o tym. Najciekawsze w tej smutnej historii jest to, że projekcja miała odbyć się w ramach Dyskusyjnego Klubu Filmowego. Jeśli okazuje się, że dla DKF okazał się zbyt kontrowersyjny, jest to naprawdę niepokojące. Uważam zresztą, że ta sytuacja oddaje trochę zamieszanie po prawej stronie - kwestia pogromów żydowskich jest tak kontrowersyjna, że lepiej nic nie pokazywać i nie rozmawiać na ten temat?
- Zamiatają sprawę pod dywan?
- Na to wygląda. A przecież to doskonała okazja, by dyskutować wokół takich kwestii. Jako artysta, który nie opowiada się po żadnej ze stron sporu politycznego, uważam, że prawica zrobi ogromny błąd, jeśli ograniczy się do słów "paszkwil" czy "film antypolski". Wszyscy musimy się do zbrodni na Żydach odnieść i nawet jeśli były one marginesem zachowań Polaków w czasie wojny, to powinniśmy jasno powiedzieć, że nie chcemy mieć z tym nic wspólnego. Herbert mówił, że naród, który traci pamięć, traci sumienie. I na pewno nie chodziło mu o polskie wiktorie.
Dariusz Jabłoński
Producent filmu "Pokłosie"