"Super Express": - Czy przyglądając się dwóm latom prezydentury Bronisława Komorowskiego, chciałaby pani kierować jego kancelarią?
Danuta Waniek: - Pochodzimy z różnych środowisk i taka konfiguracja, nawet teoretycznie, nie jest możliwa. Zresztą prezydent Komorowski niespecjalnie do tego zachęca. Sprawia wrażenie otwartego, ciepłego i dobrodusznego, ale w rzeczywistości jest inaczej. Większość jego najbliż-szych współpracowników to osoby, które znają się od bardzo dawna, wywodzą się z czasów opozycyjnych. Ponadto tego rodzaju współpraca powinna dotyczyć ludzi, którzy się choć trochę znają i mają do siebie zaufanie.
- Pani nie ma zaufania do prezydenta?
- Zaufanie buduje się w toku politycznej, długoletniej współpracy. Sądziłam kiedyś, że z Komorowskim łączy mnie wspólna troska o Ministerstwo Obrony Narodowej i w związku z tym dobrze się rozumiemy. Dlatego gdy znalazłam jego podpis pod idiotycznym wnioskiem o postawienie mnie przed Trybunałem Stanu, byłam zaskoczona. Mimo to głosowałam na niego w drugiej turze, bo nie wyobrażałam sobie w roli prezydenta kolejnego Kaczyńskiego.
- Nie chowa pani urazy?
- Trochę jednak chowam, ale to są moje osobiste odczucia, które potrafię oddzielić od spraw państwowych.
- Przed wyborami zastanawiano się, na ile Bronisław Komorowski zdoła uniezależnić się od PO i odejść od "partyjnej prezydentury". Jak wygląda rzeczywistość?
- Byłam pierwszym szefem kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego. I on zawsze był w naszym środowisku number one, umiał być niezależ-ny w swoich poczynaniach. Prezydent Komorowski nie robi takiego wrażenia. Za bardzo liczy się z PO i jej politycznymi interesami.
- Co o tym świadczy?
- Cały styl jego prezydentury. Komorowski do tej pory nie pokazał, że zamiast prezydentem PO chce być prezydentem wszystkich Polaków. Pokazuje natomiast, że nie chce narażać się Tuskowi. Najdobitniej widać to choćby w polityce zagranicznej. Zarzucam mu bardzo nikłą aktywność na tym polu, której nie usprawiedliwia obyczaj aktywności prezydenta w NATO, a premiera, z racji kompetencji, w UE Pamiętajmy, że jako były minister obrony narodowej powinien mieć na uwadze dobro armii, której sytuacja daleko odbiega od oczekiwań.
- Widzi pani jakieś zalety tej prezydentury?
- Znaczącą zaletą jest to, że Komorowski potrafi uspokoić atmosferę wokół siebie. Byłam zdumiona, widząc wrogość i bojkot wobec jego zwycięstwa ze strony ludzi wywodzących się z tego samego solidarnościowego politycznego pnia. Walka o krzyż przekroczyła granice dobrego smaku. Do tej pory Pałac był szanowany przez obywateli i polityków, a PiS to zrujnował, dążąc do pochowania Lecha Kaczyńskiego na Wawelu, a potem urządzając sobie polityczny grób pod Pałacem.
- Pani zdaniem prezydent sobie z tym poradził?
- Bardzo dobrze. Pamiętajmy, że Donald Tusk nie ułatwił mu zadania niezbyt mądrą wypowiedzią o żyrandolu. Komorowski stopniowo to rozładowywał, co prawdopodobnie wynika z cech jego charakteru. Nie znam go jednak na tyle, by móc powiedzieć, jakim potencjałem dysponuje i czy potrafi być prawdziwym przywódcą państwowym jak Aleksander Kwaśniewski.
- Czego mu brakuje?
- Kwaśniewski był prezydentem, do którego wielu polityków z Europy Środkowo-Wschodniej odbywało swoje pierwsze podróże zagraniczne. Cieszył się szacunkiem i estymą, której nie zauważyłam w przypadku Komorowskiego. Druga kwestia, która bardzo mnie zniechęca, to przesyt kombatanctwa. Minęło 20 lat nowego ustroju, a on ciągle odnajduje nowe osoby warte odznaczenia, dziesiątą wodę po kisielu! Męczy mnie też ciągłe podkreślanie, że siedział w więzieniu. Cóż, nie on jeden. Może z upływem czasu dostrzeże też zasługi innych środowisk w budowaniu nowego ustroju.
- Nie podobają się pani prowadzone przez prezydenta konsultacje?
- Samą ideę oceniam pozytywnie, choć niekoniecznie w wydaniu prezydenta Komorowskiego. Nie zauważyłam, aby wynikło z nich coś znaczącego. Nie słyszałam też, aby do stołu zapraszani byli naukowcy o orientacji lewicowej, którzy w czasach kryzysu gospodarczego byliby bardziej pomocni niż liczna grupa liberałów...
- W kolejnych latach zajdzie w tej prezydenturze jakaś zmiana?
- Plotka o niechęci premiera do finansowania kampanii prezydenckiej stawia Komorowskiego w bardzo poniżającej sytuacji. Jeśli okaże się prawdą, to spodziewam się ożywienia prezydentury w kolejnych latach. Na razie jest spokojna, mało barwna i idealnie pasująca do miejsca, w którym prezydent osiadł. Józef Piłsudski spędzał w Belwederze długie godziny, stawiając pasjansa, i ten klimat idealnie wpisuje mi się w prezydenturę Komorowskiego. Nie powiem, że były to dobre dwa lata, ale mogę też powiedzieć, że nie były złe.
Danuta Waniek
Była szefowa Kancelarii Prezydenta RP