"Super Express": - Stany Zjednoczone już wiedzą, że ukarzą reżim Baszara Al-Assada za użycie broni chemicznej. Po ponad dwóch latach wojny domowej i unikania przez Zachód zaangażowania w Syrii czas tupnąć nogą?
Daniel Levy: - To nie takie proste. Zachód skupia się na użyciu broni chemicznej, a jedynie 1 proc. wszystkich ofiar wojny w Syrii zginęło w wyniku ataku z jej użyciem. Jeżeli celem Zachodu jest środkami militarnymi ulżyć cierpieniom Syryjczyków, to taki plan powinien się pojawić już dawno, niezależnie od dowodów na użycie broni chemicznej. Z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że takiego planu nie ma. A interwencja będzie miała jedynie na celu wysłanie sygnału, że nie ma zgody na użycie broni chemicznej.
- Ten sygnał zostanie właściwie odczytany i powstrzyma kogoś w Syrii od używania broni chemicznej?
- Niestety, nie ma takiej gwarancji. Co więcej, interwencja może sprawić, że broń chemiczna, która teraz znajduje się w rękach reżimu, trafi do oddziałów rebeliantów, w szczególności do tej ich części związanej z islamskim fundamentalizmem. Dotychczasowe wstrzymywanie się Zachodu od interwencji w Syrii miało na celu uchronienie przed upadkiem tamtejszych instytucji państwowych, które chroniły przed takim scenariuszem. Nieprzemyślana interwencja w Syrii może storpedować te wysiłki.
- Na razie wydaje się, że nikomu nie w głowie obalanie Al-Assada. Interwencja ma być ograniczona w skali i czasie trwania.
- Bardzo łatwo tak twierdzić, ale prawda jest taka, że celem interwencji będą jedynie instalacje wojskowe reżimu. To znacząco wpłynie na równowagę sił tego konfliktu, choć nie w sposób decydujący. Poza tym nie wiemy, jak zareagują na interwencję Zachodu strony konfliktu. Jestem przekonany, że reżim ma w zanadrzu jeszcze wiele broni, której na razie nie użył. Nie można też wykluczyć, że nawet krótka interwencja karna sprawi, że wrogowie Al-Assada będą robić wszystko, aby szukać nowych okrucieństw reżimu i będą go prowokować, aby Zachód nie zostawił Syrii.
- Wbrew oczekiwaniom Obamy ekspedycja do Syrii nie skończy się pojedynczą serią nalotów?
- Gen. Martin Dempsey, najwyższy rangą amerykański wojskowy, ostrzegał miesiąc temu, że USA, jeśli już podejmą kroki w sprawie Syrii, nie unikną głębszego zaangażowania w ten konflikt. Nic dziwnego, skoro wkraczają do epicentrum regionalnego konfliktu, na rozwiązanie którego nie mają żadnego pomysłu.