W 2009 roku 13 osób, które są krewnymi 10 zamordowanych w Katyniu Polaków, po wyczerpaniu prawnej ścieżki w Rosji zwróciło się o pomoc do Strasburga. W skardze zwrócono uwagę na złamanie wielu zapisów Konwencji Praw Człowieka, którą Federacja Rosyjska podpisała. Wymieńmy te najważniejsze: brak skutecznego postępowania wyjaśniającego; poniżające, czy wręcz nieludzkie traktowanie najbliższych ofiar (np. sformułowania w rosyjskich wyrokach, że nie można stwierdzić, iż polscy jeńcy zostali zamordowani z winy sowieckiego państwa); utajnienie rosyjskiej dokumentacji, co uniemożliwia poznanie okoliczności śmierci, a w niektórych wypadkach także miejsca pogrzebania ciała ofiar.
Odrębną kwestią, jaką podnieśli skarżący, jest sprzeciw Rosjan na rehabilitację ofiar mordu, co sprawia, że w świetle prawa wciąż pozostają one przestępcami.
W skardze katyńskiej, co bardzo istotne, nie ma ani słowa o finansowym zadośćuczynieniu za tę zbrodnię. Rodzinom ofiar nie chodzi o pieniądze. Im chodzi o prawdę, której wciąż tak bardzo boją się rosyjskie władze.
Jeżeli nawet dzisiejszy wyrok będzie po naszej myśli, to nie wierzę w nagły przełom. Jestem przekonany, że Rosjanie zrobią wiele, żeby nie ujawnić dokumentów, a przede wszystkim, żeby nie zrehabilitować ofiar. Nie tylko dlatego, że mogłoby to pociągnąć lawinę podobnych wniosków (ofiar stalinizmu były przecież miliony). Ale dlatego, że we współczesnej Rosji wciąż żywy jest mit Stalina i jego państwa.