Nagranie rozmowy w czerwcu ubiegłego roku wywołało prawdziwy skandal. Krótko po wybuchu afery Sienkiewicz stracił stanowisko. Już wydawało się, że do rządu nie wróci. A jednak! Wraca i to w glorii chwały. Został właśnie dyrektorem Instytutu Obywatelskiego, czyli think thanku Platformy Obywatelskiej. Były minister ma pisać program partii rządzącej. Teoretycznie nie powinno nas to dziwić. Wszak za rządów PO możliwe jest wszystko. Przed laty podstawą i fundamentem antypisowskiej retoryki była koalicja zawarta przez "złego" Jarosława Kaczyńskiego z "jeszcze gorszym" Romanem Giertychem. Ileż to słów padło na temat współpracy lidera PiS z "faszystami", "recydywy ONR". Minęły lata, Kaczyński dla PO zły jak przed laty, a może bardziej. A Giertych? Niegdyś znienawidzony były lider Ligi Polskich Rodzin stał się naczelnym adwokatem Radosława Sikorskiego i młodego Tuska. Jeszcze niedawno otoczenie Platformy kpiło ze spin doktorów PiS Adama Bielana i Michała Kamińskiego.
Ten drugi był też odsądzany od czci i wiary za "fanatycznie prawicowe poglądy", podróże z ryngrafem do generała Pinocheta. Dziś popularny skądinąd Miś jest szefem gabinetu politycznego pani premier. Tak egzotyczne zdawałoby się transfery świadczą o tym, że partia rządząca nie ma, delikatnie mówiąc, najlepszego mniemania o inteligencji społeczeństwa, z własnymi wyborcami na czele. Jednak nominacja byłego ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza jest przekroczeniem kolejnej granicy. O programie formacji rządzącej państwem zdecydować ma człowiek, który uważa, że państwo to w praktyce nie istnieje. Są dwie możliwości. Albo wyborcy wściekną się, że robi się ich w balona, i pokażą rządzącym czerwoną kartkę, albo... po polskiej demokracji nie zostanie kamień na kamieniu. Że o ch... i d... nie wspomnę.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Zobacz: Opinie Super Expressu. Tomasz Walczak: To więcej niż hańba, to frajerstwo