Polska miła być jedynie krajem tranzytowym, który pomoże, by między innymi zboża trafiły na Bliski Wschód, czy do Północnej Afryki. Okazało się jednak, że pszenica i kukurydza z żyznych ukraińskich pól, zalały polski rynek, uderzając tym samym w interesy rolników. Trzeba zatrzymać import tych produktów, uważa 74 procent ankietowanych. Zaledwie jedna czwarta jest innego zdania. Janusz Kowalski uważa, że taki wynik badania dowodzi społecznego poparcia dla działań rządu. Wiceminister rolnictwa zapytany przez nas, czy reakcja władz nie była jednak spóźniona, mówi - Podjęliśmy nadzwyczajną decyzję w tej nadzwyczajnej sytuacji. Nieroby z Komisji Europejskiej, widząc jak wykrwawia się polski rolnik, kompletnie nie reagują. To jest czerwona kartka dla cynicznej bezczynności Komisji Europejskiej, która była ślepa na krzywdę polskich rolników i nie reagowała - podkreśla. Zaskoczony wynikami badania nie jest też Stefan Krajewski z PSL - Wszyscy rolnicy, z którymi rozmawiam, mówią o pełnych spichlerzach i stodołach zboża, a za chwile kolejne żniwa, więc ten bunt przeciwko zalewaniu Polski unijnymi towarami rośnie. Ludzie, widząc ile problemów pojawia się na rynku zboża, ale też mleka, drobiu, miodu, czy orzechów, uważają, że trzeba zatrzymać ten napływ do Polski - twierdzi ludowiec.
Badanie zrealizowane przez Instytut Badań Pollster w dniach 14-16.04.2023 roku na próbie 1120 dorosłych Polaków