Nieodpowiedzialność
Rząd konsekwentnie jedzie na czołowe zderzenie z Unią Europejską. Słyszę, że wniosek Morawieckiego do Trybunału to miała być tylko pozbawiona większych konsekwencji demonstracja. Wszyscy to znamy – Morawiecki wychodzi na konferencję prasową i powtarza parę głodnych kawałków o suwerenności. Dzień jak co dzień. Niestety, nie tym razem. Wniosek premiera był skrajnie nieodpowiedzialny. To, co wydarzyło się w czwartek przy alei Szucha, będzie niestety miało konsekwencje. Poważne, bo liczone w miliardach euro.
„Reformy” Ziobry nie przyniosły zwykłym ludziom żadnych korzyści. Skończyło się na skoku na stołki. Sądy działają wolniej niż kiedykolwiek, trwają największe w historii protesty pracowników wymiaru sprawiedliwości. Trudno powiedzieć, w imię czego właściwie rząd skłócił nas z zachodnimi sąsiadami. Dokładnie ta sama historia powtarza się teraz. Bo z wojny Morawieckiego przeciwko unijnym traktatom też nic dla Polski nie wynika.
Badania społeczne pokazują jasno: Polacy, także ci głosujący na PiS, nie chcą opuszczać ani rozwalać Unii Europejskiej. Kretyńskie szarże, które zagrażają przyszłości Polski, nie mają szerokiego poparcia. Rząd po prostu nie ma demokratycznego mandatu do tego, żeby pchać Polskę w głęboki konflikt z Europą. Prawica nie działa w tej sprawie w imieniu narodu. Morawiecki prowadzi tę antyeuropejską fanfaronadę wyłącznie w swoim imieniu.
Polacy nie zasługują na to, żeby im odbierać bezpieczeństwo i szansę na lepsze życie, bo tak sobie wymarzyło paru polityków prawicy. Transformacja energetyczna, nowe miejsca pracy w zielonym przemyśle, wsparcie dla sektorów gospodarki, które zostały wyjątkowo dotknięte przez pandemię – tam wszędzie są dziś potrzebne europejskie środki. Polska czeka na inwestycje w ochronę zdrowia, budowę mieszkań na wynajem, unowocześnienie gospodarki. Kto tego nie rozumie i dla doraźnych politycznych gierek ryzykuje przyszłością kraju – nie powinien rządzić Polską.