- Jak patrzę na te różne dane, to uważam, że może być nawet 20 tys., czy przekroczyć 20 tys. - stwierdził premier. Zauważył również, że obecnie chorują osoby bardziej odporne, młodsze i one rzadziej trafiają do szpitali. - IV fala nadchodzi, przestrzegam przed nią i my utrzymujemy zarówno zdolności do przyjęcia pacjentów na bardzo wysokim poziomie. Już dzisiaj jest 6 tys. łóżek gotowych, w ciągu kilku dni może być 12 tys., a pacjentów mamy dzisiaj 300 - mówił.
Premier stwierdził, że jak ludzie "zrozumieją, że ta fala rośnie to zainteresowanie programem szczepień będzie wyższe". Z tego powodu - jak mówił - rząd utrzymuje w gotowości ponad 10 mln szczepionek i cały wielki system szczepień.
Szef rządu dopytywany o wprowadzenie ewentualnych lokalnych lockdownów, zapewnił: "Nie planujemy dzisiaj żadnego lockdownu, bo on może oznaczać duże straty w gospodarce, a więc też ubytek miliardów złotych".
- Straciliśmy gigantyczne pieniądze, m.in. właśnie dlatego, że ratowaliśmy miejsca pracy. Przeznaczyliśmy ponad 200 mld zł na ratowanie miejsc pracy - przekonywał.
Dopytywany, co z ograniczeniami, jeśli dzienna liczba zakażeń doszłaby do 20 tys., premier odpowiedział, że pewne ograniczenia mogą wtedy być, podobne do niektórych funkcjonujących w przeszłości, ale - jak zaznaczył - "te decyzje będziemy jeszcze podejmować".
Pytany z kolei o poziom zaszczepienia przeciw Covid-19, zwrócił uwagę, że wśród ciężkich przypadków Covid-19 i zgonów, według niektórych danych 98-99 proc. to są osoby niezaszczepione. - Trudno o lepszy dowód na to, że szczepienia działają. Dlatego utrzymujemy cały system w gotowości bojowej, zdolny do zaszczepienia dziennie 700 tys. szczepień. Oznacza to, że w ciągu tygodnia możemy podać dawkę 5 mln osób - mówił.
Pytany jak sprawić, by większy odsetek Polaków się szczepił, odparł: "Nie zamierzamy wdrażać rozwiązań takich, które zresztą w Europie nikt nie wdraża dzisiaj, czyli takiego absolutnego przymusu".