Im dłużej słuchaliśmy opowieści, tym większa panowała w studiu cisza. W zasadzie można było odnieść wrażenie, że ogląda się dwa różne programy. Może nawet na dwóch różnych kanałach. To skłania do refleksji.
Po pierwsze smutnych – w pierwszej części uczestnicy programu robili sobie medialne show, krzycząc, wrzeszcząc, przekrzykując się nawzajem. Starając się zabłysnąć rozmaitymi bon motami. Jednak gdyby to streścić i przeanalizować, to okazałoby się, że w gruncie rzeczy nie powiedzieli NIC konkretnego. Krótka historia opisująca realny ludzki dramat na tle ostrej kłótni wybrzmiała jeszcze mocniej. I tu jest rzeczą charakterystyczną cisza, jaka zapanowała w telewizyjnym studiu.
Oczywiście ktoś złośliwy może powiedzieć, że cisza ta jest pokłosiem tego, że wcześniej elokwentni uczestnicy dyskusji w sprawie trudnej nie maja nic do powiedzenia. Ale przyznać trzeba jedno – wszyscy uczestnicy programu, i zwolennicy rządu i jego zagorzali przeciwnicy, słuchali. I to daje pewną, niewielką, ale jednak nadzieję. Na to, że być może dla polskich polityków i wspierających ich chmar pochlebców oprócz wygranej, podpisów, głosów, dokopania przeciwnikowi, zacznie się liczyć CZŁOWIEK.
W czasie, gdy z plakatów, billboardów, ulotek i reklam w internecie spoglądają na nas uśmiechnięte twarze polityków chcących od nas wydębić swoje głosy, pamiętajmy, że to oni mają być dla nas i nam służyć, nie odwrotnie. I niezależnie od tego, na jaką partię chcemy zagłosować, warto prześledzić pracę poszczególnych kandydatów. Nie ich aktywność medialną, czy twitterową, ale realną pracę dla obywateli, interwencje, to, w jaki sposób odnosili się do ludzi.