Chodzi o tzw. prześwit, a prościej o szerokość siedziska. Bo w prześwicie 48 cm urzędnik MSZ się nie mieści. Dopiero gdy umieści swoje szlachetne cztery litery w gabarytach między 52 a 61 centymetrów, może działać należycie, tzn. oddychać, więc ciałko oraz mózg należycie dotleniać. A bez tlenu, wiadomo, żadna decyzja porządnie nie może być podjęta. Więc apeluję do premiera, by umożliwił jednak przetarg i pozwolił kupić żądane i pożądane krzesła. Bo polska polityka zagraniczna od siedzenia zaczyna snuć myśl świetlaną, od której przyszłość kraju zależy. Więc zróbmy coś dla urzędniczych d..., by ich decyzje i polityka MSZ nie była do d...
Cztery litery MSZ
2009-10-17
3:00
Historia jest nie z tej ziemi. No, z tej! Tylko ugryźć trudno. Bo rzecz, proszę ja Was, no... o tyłkach. Z dawna już słyszałem, że nasz MSZ na superkrzesła wygodne i ergonomiczne chce wydać 4 miliony złotych. Pieniądze to drobiazg. Choć po prawdzie premier zabronił ich wydania. Przetarg unieważniono. Ale nie z powodu kasy, a za grubych tyłków ministerialnych urzędników - śmiał się szwagier.