"Super Express": - Dlaczego prokurator Mikołaj Przybył chciał popełnić samobójstwo?
Wojciech Czuchnowski: - Nie śmiałbym wnikać w jego psychikę, w jego problemy, które spowodowały, że podjął tak dramatyczną decyzję. Z tego, co mówił na konferencji, wynika, że jednym z powodów mogły być krytyczne teksty m.in. w "Gazecie Wyborczej" na temat nadużyć prokuratury w sprawie inwigilacji dziennikarzy. Oraz informacje o tym, że Prokuratura Generalna chce rozwiązać prokuraturę wojskową. To straszna wiadomość. Jeszcze nie było takiego przypadku w najnowszej historii Polski, żeby prokurator niemal publicznie próbował popełnić samobójstwo.
- Decyzja o rozwiązaniu prokuratury wojskowej mogła być kroplą, która przelała czarę goryczy?
- Nie sądzę. Gdyby podjęto decyzję o zamknięciu redakcji "Super Expressu", czy popełniłby pan samobójstwo? Raczej nie. Ja też bym tego nie zrobił, gdyby zlikwidowano redakcję "Gazety Wyborczej".
- Chodzi o to, że mógł się wówczas poczuć w pełni odpowiedzialny za inwigilację dziennikarzy?
- Pamiętajmy, że chodziło przede wszystkim o bezprawne żądania ujawnienia treści SMS-ów. I skończyło się na tym, że prokuratorom z Poznania nie udało się ich uzyskać. Myślę więc, że skończyłoby się na postępowaniu dyscyplinarnym, na jakiejś karze służbowej. Żadne problemy natury zawodowej - w tym nawet postępowanie dyscyplinarne, które mogło mu grozić - nie były tu wystarczającym powodem do samobójstwa.
- Może ktoś chciał dokonać zamachu na jego życie? Prokurator Krzysztof Parulski stwierdził, że płk Przybył chodził z bronią ze względu na potencjalny atak na jego osobę...
- Nie mam żadnych informacji na ten temat. Wydaje mi się jednak, że za tak dramatycznym krokiem musiało stać coś więcej niż ta konkretna sprawa inwigilacji.
- Domyśla się pan, co go mogło do tego pchnąć?
- Powaga tego czynu sprawia, że wolałbym nie wnikać w ten szerszy kontekst. Wiadomo jednak, że prokurator Przybył prowadził m.in. sprawę Nangar Khel, która była niezwykle trudna i emocjonalnie wyczerpująca. Być może również część winy leży gdzieś po stronie nadzoru i jego przełożonych w prokuraturze wojskowej.
- To znaczy?
- Zastanawiam się, czy ktoś wcześniej nie powinien zorientować się, że prokurator Przybył ma jakieś problemy i należałoby go otoczyć opieką albo zdjąć z niego część obowiązków. Są w wojsku specjalne jednostki typowane do tego, by prowadzić regularne rozmowy z zawodowymi żołnierzami w celu sprawdzenia, w jakim stanie psychicznym i fizycznym aktualnie się znajdują. Może teraz zostaną wprowadzone takie procedury, które sprawią, że np. przełożony będzie traktował poważniej sytuację prokuratora obciążonego nadmiernie pracą i emocjonalnie. To niezwykle stresująca praca.
Wojciech Czuchnowski
Dziennikarz śledczy "Gazety Wyborczej"