Środa, ok. godz. 15:30. Z siedziby Sejmu przy Wiejskiej wyjeżdża Skoda Superb z politykiem PiS na pokładzie. Chociaż o tej porze na stołecznych ulicach nie ma gdzie szpilki wcisnąć, Ryszard Terlecki i jego kierowca wcale się tym nie przejmują! Sygnalizator wskazuje czerwone światło, ale auto dosłownie wlatuje na skrzyżowanie ulic Koszykowej i Lindleya. Co gorsza, przecina też linię podwójną ciągłą...
– Najwyraźniej wicemarszałkowi bardzo się spieszyło. Nowogrodzka była zakorkowana, a on wysiadł z limuzyny i poszedł pieszo do siedziby partii – mówi nasz informator. Prosiliśmy o komentarz w Kancelarii Sejmu, lecz do zamknięcia wydania nie dostaliśmy odpowiedzi. O wykroczenia pytaliśmy też w Komendzie Stołecznej Policji, ale kiedy funkcjonariusze dowiedzieli się, kto był pasażerem auta, odesłali nas do taryfikatora mandatowego. A przepisy są bezlitosne!
Tylko za przejazd na czerwonym świetle grozi kara w wysokości 500 zł oraz 200 zł za przekroczenie podwójnej ciągłej. W sumie nawet 700 zł i 11 punktów karnych!
Ryszard Terlecki nie odbierał od nas telefonu.