Zużywanie się władzy jest bowiem normalnym procesem. Wygląda on tak: najpierw zdobywa się ster państwa obietnicami bez pokrycia (trochę bez pokrycia lub całkiem bez pokrycia). Potem przez rok, dwa, trzy lata trzeba trochę kluczyć, trochę porobić posunięć (ale bez przesady), a w ostatnim roku pogodzić się, że poparcie powoli spada (lub też gwałtownie pikuje).
Przeczytaj koniecznie: 3 lata rządu Donalda Tuska: Zobacz, co rząd zrobił, a jakich obietnic nie spełnił
Ugrupowanie Tuska podlega normalnym prawom. Sporo obiecało przed wyborami. Sam przyszły premier przechwalał się w czasie debaty z Kaczyńskim, że on wie, ile kosztuje chleb (Kaczyński nie wiedział) i obiecywał, że jak on będzie rządził, to kupującym chleb będzie lżej. Lżej nie jest. Obiecywano, że podatki spadną (jest parę osób, które to pamiętają). Podatki wzrosną. I tak dalej.
Teoretycznie więc naród w trzecim roku rządów (jak wynika z krzywej wyborczego cyklu) powinien być wkurzony i gwałtownie odwracać się od Tuska i jego polityków. Więc dlaczego nie jest wkurzony i dlaczego się nie odwraca? A do kogo ma się odwrócić? Do PiS? Ale do jakiego PiS? Jeśli Prawo i Sprawiedliwość jest dziś jakąkolwiek jednością, to jednością cudownie skłóconą i rozczłonkowaną. Jeżeli zaś PiS jest już tylko Jarosławem Kaczyńskim, to którym Jarosławem? Tym Kluzikowym czy tym Ziobrowym? Chyba dziś Ziobrowym, ale co będzie za tydzień, pewności nie ma.
Patrz też: Stanisław Drozdowski: Platforma rozwija w nas strach przed PiS - rząd Tuska to najlepszy rząd w wolnej Polsce
Donald Tusk ma wiele zalet. Na przykład lubi rządzić, co sam mówi, i co uważam za jego wielki plus (pamiętam paru facetów, którzy nie lubili rządzić, ale lubili profity płynące z rządzenia). Jeszcze większą osobistą zaletą Tuska jest jego beznadziejna opozycja. Nie wiem, jak premier wychowuje sobie taką garbatą opozycję, ale to jego silna strona i także odpowiedź na pytanie, dlaczego on sam tak wolno zużywa się na naszej politycznej scenie. Może "niezużycie" wygrać następne wybory. I czy cały cykl się powtórzy?