Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński spędził niedzielny wieczór wyborczy na Jasnej Górze w Częstochowie. W rozmowie z Polską Agencją Prasową potwierdził to o. Michał Legan, który przyznał, że Kaczyński przyjeżdża tam incognito kilka razy w roku, w ramach wizyt prywatnych. Modli się wówczas w kaplicy Matki Bożej. Duchowny przyznał przy okazji, że podobnie było przy okazji pierwszej tury wyborów. Innymi słowy można uznać, że Jarosław Kaczyński ma stuprocentową skuteczność jeśli chodzi o wymodlenie zwycięstwa Andrzeja Dudy.
Zobacz także: Kaczyński z NOWĄ emeryturą i DODATKAMI! Waloryzacja emerytury dla prezesa PiS i wielka wypłata z ZUS
W najnowszej rozmowie z Polską Agencją Prasową Jarosław Kaczyński zdradził, że również w 2015 roku był w Częstochowie. - Wieczór spędziłem modląc się na Jasnej Górze. Jeśli mówimy o wyborach prezydenckich, to warto zwrócić uwagę, że także w 2015 r. byłem w tym samym miejscu, bo do Królowej Polski zawsze warto zwrócić się o wsparcie. Okazało się to skuteczne za każdym razem - zdradził.
- Jestem człowiekiem wierzącym i praktykującym, dlatego uważam, że trzeba się zwracać także do naszych patronów. Dla nas, ludzi Prawa i Sprawiedliwości, szczególnie ważnym patronem jest św. Andrzej Bobola. Jest to ktoś, kto powinien być bardziej pamiętany. Pamiętajmy, że św. Andrzej Bobola został ustanowiony patronem Polski, po zwycięstwie w 1920 r. - kontynuował.
Sprawdź również: PILNE! Jednak Trzaskowski prezydentem?! Powtórzą wybory prezydenckie 2020?
Co więcej, Jasna Góra to niejedyne miejsce modlitewne, które zajmuje szczególne miejsce w sercu Jarosława Kaczyńskiego. Przyznał on, że zdarza mu się odwiedzać sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Strachocinie. - Wraz z niewielką grupą działaczy byliśmy tam w piątek pomiędzy I a II turą wyborów prezydenckich. Strachocin, to niewielka miejscowość niedaleko Sanoka. Był tam dwór Bobolów. W miejscu, gdzie najprawdopodobniej ten dwór stał, jest dzisiaj kaplica. Ogromną pracę wykonuje tam ksiądz prałat Józef Niżnik, który od lat 80-tych jest proboszczem i kustoszem tego sanktuarium, to jest jego wielkie dzieło. Trzeba o tym wspominać i namawiać wierzących Polaków, żeby też o tym naszym patronie pamiętali - mówił.
Kaczyński odniósł się też do zarzutów, że w przeciwieństwie do premiera Mateusza Morawieckiego, niespecjalnie pomagał Andrzejowi Dudzie w jego kampanii. - W ramach dyfamacyjnej kampanii wobec Andrzeja Dudy używano określenia +długopis+, sugerując, że podpisuje wszystko co mu podyktuję. Choć to absolutna nieprawda. Prezydent nie podpisał wielu ustaw, na których - nie ukrywam - bardzo mi zależało. Jednak fałszywy przekaz docierał do ludzi i był mocnym czynnikiem wpływającym na ich decyzje. To były wybory prezydenckie, każdy głos miał znaczenie, więc doszliśmy do wniosku, że taka kampania będzie lepsza w tym wydaniu - wytłumaczył lider PiS.