Jan Tomasz Gross nie chce widzieć szerzej, nie jest zainteresowany prawdziwą syntetyczną perspektywą. Jego celem jest wmówienie mi jako Polakowi poczucia winy poprzez selektywne pokazywanie materiałów. Nie uda się. Chcę widzieć szerzej niż Gross i jego entuzjaści. Zobaczyć i zrozumieć złożoność postaw Polaków, Żydów i Niemców w czasie wojny. W tym celu książki Grossa mogą być przyczynkiem, bo nie fundamentem. Jego obiektyw i jego spojrzenie to jego wersja prawdy, prawdy celowo niepełnej.
W obiegu są już maszynopisy "Złotych żniw" - nowej książki Jana Tomasza Grossa. Michał Olszewski, dziennikarz "Tygodnika Powszechnego", który ma tę lekturę za sobą, stwierdza, że nie ma w niej nowych faktów. Są za to nowe oceny. Bardzo niepochlebne dla Polaków jako wspólnoty. Cóż, ma prawo Gross do takich ocen, uznając widocznie, że przez lata były zbyt słabo nagłaśniane.
Jeżeli jednak chce mi jako Polakowi wmówić, że syntezą ma być stwierdzenie "Polacy korzystali na Holocauście", to chciałbym zapytać: czy najbardziej ci, którzy oddali życie za ratowanie i dawanie schronienia Żydom w czasie okupacji? Prawda jest bowiem gdzieś między łajdactwem a bohaterstwem. W historii mojego narodu nie brakowało łajdaków, ale Polacy są narodem bohaterów, czego Gross nie chce przyjąć do wiadomości.