"Super Express": - Co pan właściwie jeszcze robi w Platformie?
Jarosław Gowin: - (śmiech)
- To inaczej. Jak odnajduje się polityk konserwatywny w centrolewicowej partii?
- Jako umiarkowany konserwatysta polityczno-obyczajowy i radykalny zwolennik wolnego rynku muszę sobie odpowiedzieć na pytanie, gdzie te idee mogę realizować najskuteczniej. W Polsce nie ma dziś emocji społecznych, które pozwalałyby na stworzenie liczącej się partii konserwatywno-liberalnej. Alternatywa jest taka: mogę się realizować w ramach PO albo PiS. Nie musiałem długo kalkulować - więcej swobody mam w Platformie.
Przeczytaj koniecznie: Gowin nie wie o co chodzi Tuskowi: Nigdy przed księdzem nie KLĘKAŁEM
- Nawet gdy rażąco skręca w lewo?
- Rażąco? Dziś w ogóle za wcześnie, by mówić o skręcie w lewo. Nowoczesne, duże partie mają charakter szeroki. W Platformie musi być miejsce dla nurtów liberalno-lewicowego i konserwatywnego. Bez któregoś ze skrzydeł notowania PO spadłyby o jedną czwartą.
- Mówiąc wprost, chodzi o wysokie słupki sondażowe?
- O nie też. W końcu w polityce liczy się skuteczność. Priorytetem jest dla mnie uniknięcie koalicji z SLD. Dlatego ze spokojem patrzę na gesty wobec elektoratu lewicowego. Co osłabia SLD, jest dobre dla Polski.
- Ale ostatni "prawicowy transfer" zaliczyliście jeszcze za rządów PiS.
- Ostatni odbył się tydzień temu, gdy przyjęliśmy byłą liderkę prawicowego PJN Joannę Kluzik-Rostkowską. Na płaszczyźnie personalnej jesteśmy otwarci na ludzi z lewa i prawa. Na programowej nie widzę realnych działań przesuwających nas w lewo. Nie ma zagrożenia dla tożsamości PO.
- Ta tożsamość kogoś jeszcze w PO obchodzi? Przyjmujecie każdego, kto ma wyrobione nazwisko! Ostatnio Tomasz Tomczykiewicz zaprosił Ryszarda Kalisza: "Rysiek, chodź do nas!". Chodzą też słuchy o Izabeli Sierakowskiej...
- Bardzo mnie dziwi to ostatnie nazwisko. Panią Sierakowską pamiętam jako żarliwą apologetkę PRL.
- Gdyby zastąpiła w lubelskiej PO Janusza Palikota, to zatęskniłby pan za dawnym kolegą?
Patrz też: Przyjaciel Jana Rokity, Jarosław Gowin ZANIEPOKOJONY jego stanem zdrowia
- Wystawia mnie pan na pokusę (śmiech). Palikot jest dziś tam na scenie politycznej, gdzie powinien być już dawno temu - na aucie.
- A pan, największy propisowiec w PO, nie chciałby kiedyś przeskoczyć do PiS?
- Kiepski żart. Jestem liberałem w sprawach gospodarki. Opowiadam się za mocną pozycją samorządu, a nie za państwem scentralizowanym. W PiS nie odpowiada mi też styl uprawiania polityki - agresywny, nastawiony na wzniecanie konfliktów społecznych.
- PO ma dziś jakiś profil ideowy?
- To partia centrowa, ale z dwoma silnymi skrzydłami.
- Czyli homo-niewidomo. Parę lat temu mówiłby pan "jesteśmy partią konserwatywno-liberalną".
- Pewnie tak. W opozycji wolnorynkowość i przywiązanie do tradycyjnych wartości eksponowaliśmy mocniej. Cóż, to już logika rządzenia. Jak się jest u władzy, to się łagodzi kanty.
- Dziś piłujecie prawe skrzydło. Dawne gwiazdy: Nitras czy Mężydło, dziś są marginalizowani.
- Nitras jest europosłem i nie startuje do Sejmu, a szefem regionu zachodniopomorskiego jest konserwatysta Stanisław Gawłowski. Mężydło startuje w Toruniu z szóstego miejsca nie dlatego, że jest konserwatystą, ale po lokalnym konflikcie z szefem regionu. Wiele list otwierają konserwatyści: Marek Biernacki, Czesław Mroczek... Tak, że trochę konserwatystów jeszcze zostało.
- Pana na liście wyprzedziła pani Matusiak-Lipiec. Może to przyszły talent, ale dziś nikomu nieznany. Poseł Kalisz na wieść o 3. miejscu na liście rzucił: to nie startuję. Nie czuje się pan upokorzony?
- Niby dlaczego? Przyjęliśmy zasadę, że w każdej pierwszej dwójce na liście powinna być kobieta.
- A nie mogła nią być konserwatywna Elżbieta Radziszewska?
- Jeśli przy układaniu list doszło do jakiegoś skandalu, to właśnie w jej przypadku. Bardzo zasłużona dla PO została zesłana do Senatu. Liczę, że premier przywróci jej właściwą pozycję, czyli jedynkę w Piotrkowie Trybunalskim.
- Nie owijając w bawełnę, prawica PO to niedobitki po dawnych czasach, po Płażyńskim czy Rokicie...
- Fakt, że na początku liberalni konserwatyści odgrywali w PO główne role, a dziś jesteśmy w mniejszości. Ale wciąż mamy wpływ na partię. W ostatnim roku wybraliśmy sześciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego, z których czworo ma poglądy konserwatywne. Szefem IPN został Łukasz Kamiński. On gwarantuje ciągłość tej instytucji.
- Nie zniesmaczyły pana słowa marszałka Schetyny o Macieju Płażyńskim patrzącym z góry i kibicującym dzisiejszej PO?
- Mówił o politykach PO, którzy zginęli w katastrofie. W jaki sposób miałby pominąć dawnego przewodniczącego PO?
- Dlatego, że Płażyński nie kibicował PO. W 2007 roku startował do Sejmu z listy PiS.
- Dla nas pozostał autorytetem moralnym i bliskim przyjacielem, choć rozeszły się nasze drogi polityczne. Miałbym pretensje do Schetyny, gdyby jego nazwisko pominął.
- Sam pan przyznał, że PO się zmieniła. Z dawnej Platformy nie wyrzucono by posła Węgrzyna za przywołanie żartu Andrzeja Czumy o patrzeniu na lesbijki.
- Niesmaczny żart, a kara zbyt surowa.
- Związki partnerskie i demonstracje gejów to "prowokacje i afirmacje zachowań, niesłużących tolerancji i poszanowaniu odmienności". Podpisałby się pan pod tym?
- Oczywiście. Pod każdym wyrazem.
- To słowa Tuska z 2006 roku. On by się pewnie nie podpisał. Dziś mówi: "Po wyborach będzie znakomity moment, by wrócić do ustawy o związkach partnerskich". Z "homofoba" stał się sondażofilem?
- W debacie o związkach partnerskich na pewno będę mówił "starym Tuskiem". Nigdy nie zaakceptuję legalizacji "małżeństw homoseksualnych". Nie miałbym nic przeciwko legalizacji konkubinatów. Ale wtedy Europejski Trybunał Praw Człowieka wymusi legalizację związków homoseksualnych.
- A równość obywateli?
- Pojedynczy obywatele mają identyczne prawa. Co innego, jeśli chodzi o ich związki. Konstytucja gwarantuje uprzywilejowaną pozycję małżeństwa z uwagi na to, że dźwiga ono na sobie ciężar wychowywania dzieci. Związki homoseksualne nie mają tych obowiązków i nie powinny mieć przywilejów. Zresztą skoro akceptujemy związek dwóch mężczyzn, to dlaczego nie zalegalizować od razu związku czterech mężczyzn lub kobiet?
- To dobrowolne. Więc czemu nie?
- Eksperymenty na naturze ludzkiej zawsze kończą się źle. Rozpad tradycyjnego modelu rodziny grozi Europie losem starożytnego Rzymu. Tam przyszli barbarzyńcy, a w dekadenckiej Europie zastąpiliby nas muzułmanie.
- Gdyby obok kolejnych transferów PO przyjęła ustawę o związkach partnerskich oraz in vitro w wersji innej niż pańska - odejdzie pan z PO?
- Jeśli to się stanie to wrócimy do rozmowy. Jestem w PO, jak coś mi sie nie podoba to chcę to zmieniać od wewnątrz.
- Co pana trzyma w polityce? Odejście Pawła Śpiewaka i Jana Rokity nie daje do myślenia? Może dla intelektualisty to nie jest dobre miejsce?
- Chcę mieć wpływ na funkcjonowanie państwa, w którym żyję. Jako były piłkarz mam twardą skórę i mocne łokcie. Politykę można łączyć z poszukiwaniami intelektualnymi. Spójrzmy na Winstona Churchilla. Nie tylko uratował Wielką Brytanię przed nazistami, ale dostał też Literacką Nagrodę Nobla.
- Ile do niego brakuje Tuskowi?
- Nie ma dziś na świecie polityka, który mógłby się równać z Churchillem.
Jarosław Gowin,
poseł Platformy Obywatelskiej, lider skrzydła konserwatywnego