Jarosław Gowin: Czemu by nie UZNAĆ ZWIAZKU CZTERECH mężczyzn lub kobiet?

2011-06-18 4:20

- Prawica w Platformie to mniejszość. Nowoczesne, duże partie mają charakter szeroki. W Platformie musi być miejsce dla nurtów liberalno-lewicowego i konserwatywnego. Bez któregoś ze skrzydeł notowania PO spadłyby o jedną czwartą - mówi w ROZMOWIE TYGODNIA Super Expressu Jarosław Gowin, poseł PO.

"Super Express": - Co pan właściwie jeszcze robi w Platformie?

Jarosław Gowin: - (śmiech)

- To inaczej. Jak odnajduje się polityk konserwatywny w centrolewicowej partii?

- Jako umiarkowany konserwatysta polityczno-obyczajowy i radykalny zwolennik wolnego rynku muszę sobie odpowiedzieć na pytanie, gdzie te idee mogę realizować najskuteczniej. W Polsce nie ma dziś emocji społecznych, które pozwalałyby na stworzenie liczącej się partii konserwatywno-liberalnej. Alternatywa jest taka: mogę się realizować w ramach PO albo PiS. Nie musiałem długo kalkulować - więcej swobody mam w Platformie.

Przeczytaj koniecznie: Gowin nie wie o co chodzi Tuskowi: Nigdy przed księdzem nie KLĘKAŁEM

- Nawet gdy rażąco skręca w lewo?

- Rażąco? Dziś w ogóle za wcześnie, by mówić o skręcie w lewo. Nowoczesne, duże partie mają charakter szeroki. W Platformie musi być miejsce dla nurtów liberalno-lewicowego i konserwatywnego. Bez któregoś ze skrzydeł notowania PO spadłyby o jedną czwartą.

- Mówiąc wprost, chodzi o wysokie słupki sondażowe?

- O nie też. W końcu w polityce liczy się skuteczność. Priorytetem jest dla mnie uniknięcie koalicji z SLD. Dlatego ze spokojem patrzę na gesty wobec elektoratu lewicowego. Co osłabia SLD, jest dobre dla Polski.

- Ale ostatni "prawicowy transfer" zaliczyliście jeszcze za rządów PiS.

- Ostatni odbył się tydzień temu, gdy przyjęliśmy byłą liderkę prawicowego PJN Joannę Kluzik-Rostkowską. Na płaszczyźnie personalnej jesteśmy otwarci na ludzi z lewa i prawa. Na programowej nie widzę realnych działań przesuwających nas w lewo. Nie ma zagrożenia dla tożsamości PO.

- Ta tożsamość kogoś jeszcze w PO obchodzi? Przyjmujecie każdego, kto ma wyrobione nazwisko! Ostatnio Tomasz Tomczykiewicz zaprosił Ryszarda Kalisza: "Rysiek, chodź do nas!". Chodzą też słuchy o Izabeli Sierakowskiej...

- Bardzo mnie dziwi to ostatnie nazwisko. Panią Sierakowską pamiętam jako żarliwą apologetkę PRL.

- Gdyby zastąpiła w lubelskiej PO Janusza Palikota, to zatęskniłby pan za dawnym kolegą?

Patrz też: Przyjaciel Jana Rokity, Jarosław Gowin ZANIEPOKOJONY jego stanem zdrowia

- Wystawia mnie pan na pokusę (śmiech). Palikot jest dziś tam na scenie politycznej, gdzie powinien być już dawno temu - na aucie.

- A pan, największy propisowiec w PO, nie chciałby kiedyś przeskoczyć do PiS?

- Kiepski żart. Jestem liberałem w sprawach gospodarki. Opowiadam się za mocną pozycją samorządu, a nie za państwem scentralizowanym. W PiS nie odpowiada mi też styl uprawiania polityki - agresywny, nastawiony na wzniecanie konfliktów społecznych.

- PO ma dziś jakiś profil ideowy?

- To partia centrowa, ale z dwoma silnymi skrzydłami.

- Czyli homo-niewidomo. Parę lat temu mówiłby pan "jesteśmy partią konserwatywno-liberalną".

- Pewnie tak. W opozycji wolnorynkowość i przywiązanie do tradycyjnych wartości eksponowaliśmy mocniej. Cóż, to już logika rządzenia. Jak się jest u władzy, to się łagodzi kanty.

- Dziś piłujecie prawe skrzydło. Dawne gwiazdy: Nitras czy Mężydło, dziś są marginalizowani.

- Nitras jest europosłem i nie startuje do Sejmu, a szefem regionu zachodniopomorskiego jest konserwatysta Stanisław Gawłowski. Mężydło startuje w Toruniu z szóstego miejsca nie dlatego, że jest konserwatystą, ale po lokalnym konflikcie z szefem regionu. Wiele list otwierają konserwatyści: Marek Biernacki, Czesław Mroczek... Tak, że trochę konserwatystów jeszcze zostało.

- Pana na liście wyprzedziła pani Matusiak-Lipiec. Może to przyszły talent, ale dziś nikomu nieznany. Poseł Kalisz na wieść o 3. miejscu na liście rzucił: to nie startuję. Nie czuje się pan upokorzony?

- Niby dlaczego? Przyjęliśmy zasadę, że w każdej pierwszej dwójce na liście powinna być kobieta.

- A nie mogła nią być konserwatywna Elżbieta Radziszewska?

- Jeśli przy układaniu list doszło do jakiegoś skandalu, to właśnie w jej przypadku. Bardzo zasłużona dla PO została zesłana do Senatu. Liczę, że premier przywróci jej właściwą pozycję, czyli jedynkę w Piotrkowie Trybunalskim.

- Nie owijając w bawełnę, prawica PO to niedobitki po dawnych czasach, po Płażyńskim czy Rokicie...

- Fakt, że na początku liberalni konserwatyści odgrywali w PO główne role, a dziś jesteśmy w mniejszości. Ale wciąż mamy wpływ na partię. W ostatnim roku wybraliśmy sześciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego, z których czworo ma poglądy konserwatywne. Szefem IPN został Łukasz Kamiński. On gwarantuje ciągłość tej instytucji.

- Nie zniesmaczyły pana słowa marszałka Schetyny o Macieju Płażyńskim patrzącym z góry i kibicującym dzisiejszej PO?

- Mówił o politykach PO, którzy zginęli w katastrofie. W jaki sposób miałby pominąć dawnego przewodniczącego PO?

- Dlatego, że Płażyński nie kibicował PO. W 2007 roku startował do Sejmu z listy PiS.

- Dla nas pozostał autorytetem moralnym i bliskim przyjacielem, choć rozeszły się nasze drogi polityczne. Miałbym pretensje do Schetyny, gdyby jego nazwisko pominął.

- Sam pan przyznał, że PO się zmieniła. Z dawnej Platformy nie wyrzucono by posła Węgrzyna za przywołanie żartu Andrzeja Czumy o patrzeniu na lesbijki.

- Niesmaczny żart, a kara zbyt surowa.

- Związki partnerskie i demonstracje gejów to "prowokacje i afirmacje zachowań, niesłużących tolerancji i poszanowaniu odmienności". Podpisałby się pan pod tym?

- Oczywiście. Pod każdym wyrazem.

- To słowa Tuska z 2006 roku. On by się pewnie nie podpisał. Dziś mówi: "Po wyborach będzie znakomity moment, by wrócić do ustawy o związkach partnerskich". Z "homofoba" stał się sondażofilem?

- W debacie o związkach partnerskich na pewno będę mówił "starym Tuskiem". Nigdy nie zaakceptuję legalizacji "małżeństw homoseksualnych". Nie miałbym nic przeciwko legalizacji konkubinatów. Ale wtedy Europejski Trybunał Praw Człowieka wymusi legalizację związków homoseksualnych.

- A równość obywateli?

- Pojedynczy obywatele mają identyczne prawa. Co innego, jeśli chodzi o ich związki. Konstytucja gwarantuje uprzywilejowaną pozycję małżeństwa z uwagi na to, że dźwiga ono na sobie ciężar wychowywania dzieci. Związki homoseksualne nie mają tych obowiązków i nie powinny mieć przywilejów. Zresztą skoro akceptujemy związek dwóch mężczyzn, to dlaczego nie zalegalizować od razu związku czterech mężczyzn lub kobiet?

- To dobrowolne. Więc czemu nie?

- Eksperymenty na naturze ludzkiej zawsze kończą się źle. Rozpad tradycyjnego modelu rodziny grozi Europie losem starożytnego Rzymu. Tam przyszli barbarzyńcy, a w dekadenckiej Europie zastąpiliby nas muzułmanie.

- Gdyby obok kolejnych transferów PO przyjęła ustawę o związkach partnerskich oraz in vitro w wersji innej niż pańska - odejdzie pan z PO?

- Jeśli to się stanie to wrócimy do rozmowy. Jestem w PO, jak coś mi sie nie podoba to chcę to zmieniać od wewnątrz.

- Co pana trzyma w polityce? Odejście Pawła Śpiewaka i Jana Rokity nie daje do myślenia? Może dla intelektualisty to nie jest dobre miejsce?

- Chcę mieć wpływ na funkcjonowanie państwa, w którym żyję. Jako były piłkarz mam twardą skórę i mocne łokcie. Politykę można łączyć z poszukiwaniami intelektualnymi. Spójrzmy na Winstona Churchilla. Nie tylko uratował Wielką Brytanię przed nazistami, ale dostał też Literacką Nagrodę Nobla.

- Ile do niego brakuje Tuskowi?

- Nie ma dziś na świecie polityka, który mógłby się równać z Churchillem.

Jarosław Gowin,

poseł Platformy Obywatelskiej, lider skrzydła konserwatywnego