Rok szkolny 2021/2022 jeszcze się nie zaczął, a już budzi ogromne emocje. Jedną z kontrowersyjnych decyzji Przemysława Czarnka jest rozpoczęcie nauki od 1 września w trybie stacjonarnym zarówno dla zaszczepionych, jak i niezaszczepionych dzieci. Teraz minister edukacji zaczynała działać w jeszcze jednym temacie, a chodzi o wynagrodzenia nauczycieli. Wybrał ostatnią chwilę przed rozpoczęciem roku szkolnego, by poruszyć tę kwestię. - Wczoraj dowiedziałem się z rozmowy z panem ministrem Czarnkiem, że w najbliższym tygodniu minister pójdzie do prezesa, jak rozumiem prezesa Kaczyńskiego, i będzie rozmawiał o naszych wynagrodzeniach. Ja nie wiedziałem, że teraz jest tak, że jak chce się zdobyć jakieś środki na wynagrodzenia, to idzie się do prezesa, a nie do premiera, bądź ministra finansów – powiedział na antenie RMF FM Krzysztof Baszczyński. Przekazał też, że Przemysław Czarnek mówił o 1000 złotych brutto. Oznaczałoby to, ze ten szkolny będzie inny dla nauczycieli niż poprzednie lata.
Zobacz: Prezydent o maseczkach w trakcie lekcji w szkole. Trudno uwierzyć
- Nie będę oceniał, czy to jest dużo czy mało. Jest to zgodne z naszym postulatem – stwierdził wiceprzewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego, jednak z ostrożnością podchodzi do słów ministra edukacji. - Z projektu budżetu, przyjętego przez rząd, wynika, że kwota bazowa jest na poziomie roku 2020. Zamrożona jest kwota bazowa, a to oznacza zerowy wzrost wynagrodzeń. Z ustawy okołobudżetowej wynika, że zmniejszone są środki na fundusz socjalny, na fundusz nagród, na fundusz doskonalenia – ocenił w RMF FM.