Tak wyglądała pierwsza rozmowa z prezesem
Po miesiącach wewnętrznych analiz i dyskusji władze PIS poparły kandydaturę Karola Nawrockiego. Prezes IPN rywalizował głównie z Tobiaszem Bocheńskim i Przemysławem Czarnkiem. Były minister edukacji mówi, że samo rozpatrywanie go jako kandydata do najwyższego urzędu w państwie było wielkim zaszczytem. - Kiedy pierwszy raz spotkałem się prezesem Jarosławem Kaczyńskim i tą wąską komisją oceniającą kandydatów na kandydata to wtedy powiedziałem, że nic na siebie nie mam, poza tym, że jak ja będę kandydatem na prezydenta to nawet umarli komuniści wstaną, żeby głosować przeciwko mnie. To był lipiec i przez kolejne miesiące nie byłem brany pod uwagę - wspomina polityk na kanale Rymanowski Live. Czarnek podkreślał, że jego rodzina mówiła wtedy o wielkim szczęściu. Jednak na początku października na giełdę nazwisk wrócił szef PiS w województwie lubelskim.
W dresie poszedłem na plebanię
Na początku października Czarnek wrócił do prezydenckiej gry. O swoich dylematach powiedział prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jednak postanowił do sprawy zaangażować też siły wyższe.
Myślałem "Boże, jakby to dobrze było, gdyby ze mnie zrezygnowali". Wtedy dałem na msze. W piątek o 22 poszedłem w dresie na plebanię i poprosiłem żeby proboszcz i wikary odprawili Msze Święte za dusze w czyśćcu cierpiące za wstawiennictwem św. Andrzeja Boboli o dobrą decyzję dla Polski. Nie żebym był kandydatem, albo żebym nim nie był, tylko o dobrą decyzję. Takie nowenny odprawili ksiądz Emil z proboszczem, odprawiali je też inni księża. Modlitwy trwały także w Strachocinie. I została podjęta decyzja kandydatem został Karol Nawrocki - mówił Czarnek.
Polityk PiS dodaje, że to najlepszy wybór, a on będzie pracował w pocie czoła, żeby Karol Nawrocki został prezydentem. - To nie był przypadek tylko opatrzność - twierdzi Czarnek.