Jastrzębowski: Czarną wołgą przyjedzie PiS i Was zje!

2010-07-23 8:00

Jak byłem mały, straszono nas czarną wołgą. Wołga to była taka radziecka limuzyna. Według rozpowszechnianej plotki pojawiała się znienacka w różnych miejscach kraju i porywała dzieci. Porwanych nie odnajdowano, a na temat tego, co z nimi robiono przed śmiercią, nigdy nie rozmawiano, podobnie jak nie rozmawia się o lordzie Voldemorcie, bo to za straszne.

Czarna wołga jeździ dalej. Najczęściej po głowach różnych polityków, komentatorów i publicystów, którzy teraz nazywają ją PiS-em. Według tychże "tęgich" głów czarna wołga zupełnie na serio wjeżdża do ludzkich domostw i porywa dzieci z probówki. Co się dalej z tymi dziećmi dzieje, strach mówić. Za kierownicą czarnej wołgi siedział pijany prezydent, który zabił wszystkich pasażerów. Że to nieprawda? Kogo to obchodzi. Jak był trzeźwy, to jeszcze gorzej - na trzeźwo zabił, taki wyrachowany.

A wszystkie te opowieści o czarnej wołdze serwują nam panie i panowie, którzy mając na ustach bezstronność jednym służą, a innych chcą wykończyć z tak bezwstydną bezczelnością, że ociera się o żart.

To nie jest tekst w obronie PiS-u. Nie mam zamiaru bronić ludzi, których kilku sam wsadziłbym do czarnej wołgi i wywiózł na tortury niekończące się happy endem. Za to, co zrobili, co powiedzieli, za to, ile szans dla naszego kraju zmarnowali. To jest tekst w obronie NASZEGO wspólnego interesu. To głupawa psychoza przed PiS-em pozwala na przykład Mirosławowi Sekule prowadzić komisję hazardową w sposób absolutnie niedopuszczalny. Pozwala na formułowanie końcowych wniosków, chociaż prace trwają. Takich Sekułów jest w PO coraz więcej. Zdają sobie sprawę, że nie muszą się przejmować przyzwoitością wobec Polaków, bo alternatywą jest przerażająca czarna wołga PiS. Parafrazując Dostojewskiego: "Jest straszny PiS, więc wszystko nam wolno".