Cywilizacja śmierci PiS
Dzień po tym, kiedy liczba ofiar koronawirusa przekroczyła w Polsce 100 tys. osób i w dniu, w którym Światowa Organizacja Zdrowia ostrzegła, że w ciągu 6-8 najbliższych tygodni, połowa Europejczyków zakazi się omikronem, Jarosław Kaczyński spotkał się z frakcją antyszczepionkowców z własnych szeregów. Próbował ich przekonać, by poparli jedyną ustawę antycovidową, na którą stać PiS – by niezaszczepieni pracownicy musieli być regularnie testowani. I poległ.
Nie ma większego pomnika braku sprawczości, a nawet nieudolności PiS, niż polityka walki z pandemią. Nowogrodzka jej po prostu nie ma. Całkowicie poddała się garstce radykałów z koalicji, którzy torpedują jakiekolwiek próby zarządzania tym kryzysem zdrowotnym. PiS całkowicie zrejterował przed nastrojami społecznymi wśród z swoich zwolenników, którzy nie chcą jakiejkolwiek formy nacisku na niezaszczepionych. PiS puścił pandemię na całkowity żywioł, kiedy robi się naprawdę niebezpieczna i to w momencie, kiedy pojawiło się realne narzędzie do walki ze śmiercią z powodu covidu i ochrony służby zdrowia przed ogromnym paraliżem. Tym narzędziem są szczepionki.
PiS udało się stworzyć o dziwo dobrze działający system szczepień, ale jego moce przerobowe są w ogóle nie wykorzystywane. Kalkulacje polityczne sprawiają, że Nowogrodzka zamiast wykazać się elementarnymi zdolnościami przywódczymi, których w momentach kryzysu od rządzących oczekujemy, zdecydowała się na darwinizm zdrowotny – ci, którzy się do warunków pandemii dostosowali i zaszczepili, przetrwają, ci, którzy z różnych względów przed szczepionką bronią się rękami i nogami mogą sobie umierać. Rząd ma to w nosie. Liczy się przetrwanie władzy, a nie Polaków.
PiS lubi walczyć z cywilizacją śmierci, za którą - razem z Kościołem - uważa aborcję. Prawdziwą cywilizację śmierci tworzy jednak on sam swoją nieudolnością w radzeniu sobie z bandą krzykliwych antyszczepionkowców z własnych ław poselskich i strachem przed społecznym niezadowoleniem. Nie ma chyba lepszego dowodu na degrengoladę obecnej władzy niż dezercja z frontu walki z pandemią. Nie też chyba lepszego dowodu na utratę politycznej kontroli przez Kaczyńskiego, która nawet w drobnych sprawach ulega presji kilku partyjnych i koalicyjnych szkodników.