Poseł nie płaci za latanie samolotem po Polsce, za jeźdżenie pociągiem czy autobusem. Jak widać najchętniej parlamentarzyści korzystają z tego pierwszego środka transportu. A grube miliony płacą podatnicy! Od początku tej kadencji do końca czerwca 2018 r. na ich loty tylko po Polscy poszło ponad 18 mln zł.
Jak widać, na podium tego niechlubnego rankingu, jest koalicja PO z PSL-UED. Przez niecałe 3 lata Szymon Ziółkowski, zdobywca złotego medalu w rzucie młotem na igrzyskach w Sydney, leciał samolotem za nasze 402 razy. – Z tego, co się orientuję, nie wszystkie bilety zostały wykorzystane, więc samych przelotów było mniej – twierdzi poseł PO. – Wakacyjnych przelotów na Bora-Bora, niestety, nie było – dowcipkuje.
Drugi na liście jest Jacek Protasiewicz (51 l.) z PSL-UED. Jego wynik to 401 lotów. – To loty krajowe, a nie egzotyczne, zawsze ze względu na wykonywane obowiązki. Najczęściej z Wrocławia do Warszawy, ale odwiedzam też inne miasta – zdradził nam Protasiewicz, którego podróże kosztowały nas prawie 230 tys. zł. – Latam z Warszawy do Szczecina, bo trasa jest daleka, a ja jestem aktywny politycznie jako przewodniczący komisji – tłumaczy trzeci w tym rankingu Bartosz Arłukowicz (47 l.) z PO, którego loty kosztowały nas blisko 203 tys. zł.
W sumie przez ostatnie trzy lata korzystało z przelotów na koszt podatników prawie 360 posłów. Jak widać, wśród rekordzistów są też politycy PiS np. szef KPRM Michał Dworczyk (43 l.) z przelotami za 170 tys. zł.