Czarzasty i jego poglądy mogą się podobać albo nie. Jego radykalne sformułowania i oceny na pograniczu zadawania fizycznych ciosów mogą na równi zyskiwać poklask albo razić brutalnością, ale Czarzastemu nie można zarzucić, że na mediach się nie zna. Zna się i wielokrotnie udowodnił, że potrafi to wykorzystać na korzyść swojej formacji.
Przeczytaj koniecznie: Wraca dawne SLD: Czarzasty i Łapiński chcą do Sejmu
Interesujące jest jednak co innego. Jego deklarowane spojrzenie na TVP, która jest publiczna, a więc jakoś tam należy do nas wszystkich. Otóż Czarzasty uważa (jak najbardziej słusznie), że w publicznej telewizji wszystkie najważniejsze dziennikarskie i światopoglądowe punkty widzenia powinny być reprezentowane. Że nie powinno się rugować części dziennikarzy i ich programów z anten, bo to przynosi szkodę widzowi, ale także w widoczny sposób niszczy trwałość i ciągłość telewizji. Poza tym działa i utrwala się prosty mechanizm "my dzisiaj wyrzucimy ich, bo oni wyrzucą nas jak dostaną władzę".
Więc pod słowami Czarzastego o koniecznej równowadze w TVP (choćby względnej) podpisuj się obiema rękoma. Ale co z praktyką? Czy doczekamy się wcielenia tego w życie?