W piątek rano (21 stycznia) Paweł Wojtunik umieścił na Twitterze pełen emocji wpis. “Nie wiem kim jesteście kanalie, ani dlaczego to robicie moim dzieciom” - zaczął Wojtunik i wyjaśnił, że ktoś wczoraj w nocy zadzwonił do jego starszej córki. Kobiecy głos powiedział jej “twój tata nie żyje, nie oddycha, dzwonię z jego telefonu”. Po przekazaniu szokującej informacji połączenie zostało zerwane. Numer wyświetlający się na ekranie faktycznie należał do Wojtunika. Chwila napięcia na szczęście nie trwała długo. Córka natychmiast skontaktowała się z matką, a ta zadzwoniła do męża, który odebrał telefon.
Wojtunik podkreślił, że sytuacja “przekracza wszelkie normy i granice”. W wypowiedzi udzielonej Onetowi dodał, że to wydarzenie spowodowało u jego rodziny traumę. “Nietrudno sobie wyobrazić, jak poczuły się moja córka i żona, gdy usłyszały o mojej rzekomej śmierci. To jest niepojęte” - mówił Wojtunik.
“Jak można stosować tak haniebne metody zastraszania?” - pytał Wojtunik. Jego zdaniem po takie środki nie sięgali kiedyś nawet bandyci. Jak wskazał - nawet przestępcy mieli jakieś honorowe zasady i nie włączali rodzin do spraw pomiędzy nimi a organami ścigania.
Wojtunik przyznał, że nie wie, kto stoi za całą sytuacją. Nie ma też żadnych podejrzeń. Zapowiedział jednak, że “nie daruje tego” i powiadomi służby o możliwości popełnienia przestępstwa. Wojtunik choć - jak powiedział - nie do końca ufa organom ścigania, liczy, że uda im się złapać sprawców.