Jolanta Brzeska zamordowana

i

Autor: Robert Zalewski

Córka Jolanty Brzeskiej: Mama nie żyła, ja musiałam zapłacić 20 tysięcy złotych

2018-03-07 5:00

Specjalnie dla "Super Expressu" - rozmowa z Magdą Brzeską, córką tragicznie zmarłej Jolanty Brzeskiej.

"Super Express": - W rocznicę śmierci Jolanty Brzeskiej stwierdziła pani, że wokół śmierci pani mamy odgrywany jest teatrzyk. W sprawie wyjaśnienia okoliczności oraz poprawienia losu lokatorów podobno niewiele się dzieje.

Magdalena Brzeska: - Jakiś czas temu usłyszałam o wznowieniu śledztwa. Była informacja, jakoby znano już osoby odpowiedzialne za to, co się stało. I przez cały rok nie wydarzyło się nic. Nie jestem informowana o kolejnych odsłonach śledztwa. Zarówno ja, jak i moja pani pełnomocnik nie mamy wglądu do akt sprawy. Mamy wręcz odmowę tego dostępu.

- Dlaczego?

- Nie wiem. Wydaje mi się, że po prostu sprawa jest głośna. Rządzącym zależy więc na tym, żeby wszyscy myśleli, że coś jest robione, a morderstwo wyjaśniane, a tak naprawdę niewiele się dzieje.

- W obronie władz można powiedzieć, że przecież działa od przeszło roku Komisja Weryfikacyjna w sprawie reprywatyzacji. Bezprawnie zabrane majątki są odbierane tym, którzy się na nich uwłaszczyli.

- Uważam, że komisja jako twór jest bardzo dobra. Tyle że odbieranie ukradzionych majątków to tylko pierwszy krok. Krok nic nie dający, bo nie idą za nim następne.

- To znaczy?

- Co z tego, że odebrano kamienicę przy ul. Nabielaka, skoro nie ma już tam gnębionych ludzi?! Natomiast w wielu innych miejscach w stolicy mieszkają tacy, którzy są wciąż prześladowani. Na przykład w kamienicy przy ul. Dahlberga 5. Państwo Barankowie, którzy walczą od lat, znali się jeszcze z moją mamą. Właścicielem jest tam dokładnie ten sam człowiek, który przejmował kamienicę przy ul. Nabielaka 9. I ci ludzie wciąż czekają na przesłuchanie przed Komisją Weryfikacyjną.

- Panią już przesłuchiwano.

- Tak, w ubiegłym roku. I mam wyrzuty sumienia, że ponieważ moja sprawa jest bardziej medialna, to mną się zajęto, a tymi ludźmi nie. A należy się nimi zająć. Takich lokatorów jak oni jest w Warszawie mnóstwo. Ja na Nabielaka już nie mieszkam. Dla nich to sprawa życia i śmierci.

- Ludzie odpowiedzialni za aferę reprywatyzacyjną, jak Jakub R. czy Marzena K., są w areszcie, czekają na procesy.

- Owszem, ale z tego, że jest jakiś Jakub R. czy jakaś Marzena K. wynika niewiele. Tymczasem my jesteśmy zwykłymi, szarymi ludźmi. Gdy wyprowadzałam się z kamienicy przy Nabielaka, musiałam zapłacić 20 tys. zł za tzw. bezumowne użytkowanie lokalu. Nie mieszkałam już tam, moja mama nie żyła, a musiałam zapłacić! 20 tys. zł to dla mnie duże pieniądze, sytuacja była taka, że akurat cienko wtedy przędłam. Spłacałam te pieniądze przez kilka lat, poprzez egzekucję komorniczą. Miałam pewne nieprzyjemne sytuacje w pracy, moi pracodawcy nie bardzo rozumieli tę sytuację. Dla nich ktoś, kto ma komornika, od razu kojarzy się z oszustem. Spłaciłam te pieniądze. I co się okazało? Spłaciłam je osobie, która, jak się okazuje po decyzji Komisji Weryfikacyjnej, przejęła kamienicę nielegalnie.

- Jest szansa na ich odzyskanie?

- Takie pieniądze to dla mnie fortuna. Ale nie chodzi o to, że chciałabym je odzyskać. Mam gdzie mieszkać, za co żyć. Są jednak ludzie w dużo trudniejszej sytuacji, którzy też płacili pieniądze osobom, które bezprawnie przejęły kamienice. Co z tymi ludźmi? Czy mogą te pieniądze odzyskać? Co im z tego, że odzyskano kamienicę przy Nabielaka 9?

- Wracając do śledztwa w sprawie śmierci pani mamy... Po wznowieniu w 2016 r. przedstawiciele prokuratury mówili, że śledztwo będzie trudne, bo dowody były niszczone, ślady zacierane. Ktoś winny tych zaniedbań został pociągnięty do odpowiedzialności?

- Nic mi o tym nie wiadomo. W poprzednim śledztwie, cokolwiek byśmy o nim powiedzieli, ja i moja pełnomocnik miałyśmy dostęp do akt. Pewne rzeczy mogłyśmy zasugerować. Na coś zwrócić uwagę. Teraz nie mamy w ogóle dostępu. Nie możemy kompletnie nic. Nie wiem dlaczego. O sprawach związanych ze śledztwem dowiaduję się z mediów.

- A propos mediów. Mieszkanie w kamienicy przy Nabielaka 9 kupił też Jarosław Gugała z Polsatu. Pojawiły się zarzuty, że nie reagował, nie zajmował się sprawą pani mamy.

- Gdy wyszła sprawa przejęcia kamienicy, były pierwsze protesty lokatorskie, mama próbowała zainteresować różnych dziennikarzy. Wszyscy reagowali wzruszeniem ramion. Twierdzili, że to niemedialny temat. O panu Gugale nie mogę jednak powiedzieć złego słowa. Mama nie starała się o kontakt z nim w tej sprawie. Miała świadomość, że jako dziennikarz zajmuje się innymi sprawami, nie dziennikarstwem śledczym.

- Mieszkanie na ul. Nabielaka 9 kupił przed czy po przejęciu kamienicy przez Marka M.?

- Na długo przed przejęciem tej kamienicy. Od człowieka, którego dobrze znaliśmy, który nawet z moim tatą naprawiał dach. Właściciele mieszkania, starsi ludzie na emeryturze, uznali, że nie chcą mieszkać w Warszawie, więc mieszkanie postanowili sprzedać i kupić coś za miastem. Sprzedali jemu, normalna sytuacja. Słyszałam też o aktorze, który kupił mieszkanie, ale już od handlarza roszczeń. I też nie uważam, że był czemukolwiek winien. Po prostu - miał prawo nie wiedzieć, od kogo mieszkanie kupuje. Nikt tego nie musi wiedzieć. Twierdzenie, że pan Gugała nie reagował w sprawie reprywatyzacji, przypisywanie mu czynów niegodnych, podczas gdy w kamienicy tej nawet nie mieszkał, jest po prostu haniebne.