Jacek Jaśkowiak

i

Autor: WALDEMAR WYLEGALSKI/POLSKA PRESS Jacek Jaśkowiak

Codziennie czytam Pismo Święte - sensacyjny wywiad prawyborczy z Jackiem Jaśkowiakiem (PO)

2019-11-28 6:20

Szanuję Schetynę, podniósł Platformę z 8 do 27 procent. Poparcie dla mnie wyraził Roman Giertych, a z Kościoła odszedłem świadomie, ale Biblia to świetna książka i codziennie ją czytam. Przy całej sympatii do prezydenta Komorowskiego, to jego kampania i porażka w wyborach otworzyły PiS drogę do władzy. I na jego miejscu zachowałbym wstrzemięźliwość przy wypowiedziach na mój temat.

„Super Express: - W czym jest pan lepszy od Małgorzaty Kidawy-Błońskiej?
Jacek Jaśkowiak: - Nie uważam się za lepszego. Kluczowe jest to, kto z nas ma większe szanse na wygraną z Andrzejem Dudą. To elektorzy w Platformie muszą ocenić, czyja koncepcja jest lepsza, czy większe szanse ma kandydat bardziej ofensywny czy koncyliacyjny. I to oni podejmą tę decyzję.
Słyszał pan o tym, że działacze PO zbierali podpisy na kontrkandydata pani Kidawy-Błońskiej bez nazwiska, które wpisano później?
Słyszałem plotki. Osoby, które zbierały te podpisy osobiście zapewniały mnie, że to nieprawda. Choć zależało mi na tym, by podpisy zbierano dyskretnie.
Nie wszyscy w Platformie są zachwyceni pańską kandydaturą.
To naturalne, nie da się dogodzić wszystkim. W pierwszej kadencji byłem jako prezydent Poznania częściej krytykowany przez kolegów z PO, niż przez opozycję.
Pani Danuta Huebner mówi, że „koperta do końca będzie symbolem nieprzejrzystości”.
Nie wiem, co panią Huebner tu dziwi i jakich innych standardów oczekuje. Miałem to ogłosić na facebooku? Zakładam wręcz, że moja konkurentka także złożyła zgłoszenie w kopercie, bo taka jest procedura. Fakt - nie robiłem wielkiego show wokół swojej decyzji. Media i obserwatorzy powinni się zacząć przyzwyczajać do tego, że nie działam jak typowy polityk.
Czuje się pan niedojrzały? Były prezydent Bronisław Komorowski stwierdził, że „Jaśkowiak musi dojrzeć do polityki centralnej”.
Przy całej sympatii do prezydenta Komorowskiego, to jego kampania i porażka w wyborach otworzyły PiS drogę do władzy. I na jego miejscu zachowałbym wstrzemięźliwość przy takich wypowiedziach.
Może kolegom z Platformy nie podoba się to, że za często mówi pan to, co naprawdę myśli?
W jakim sensie?
Byłby pan za wprowadzeniem w jakiś sposób eutanazji…
Próbuję zrozumieć osoby, które cierpią i chciałyby się poddać eutanazji, ale nigdy nie powiedziałem, że jestem jej zwolennikiem.
Byłby pan za złagodzeniem ustawy aborcyjnej.
Też rozumiem osoby, które tego chcą.
Byłby pan za wprowadzeniem małżeństw homoseksualnych.
Gdyby to ode mnie zależało, to tak. Choć to wymaga konsensusu i szerszej debaty społecznej.
A np. poseł Rafał Grupiński mówi to co myśli na Marszu Równości, ale podkreśla, by nie mówić tego głośno przed wyborami.
Mam inne podejście. Zawsze będę mówił to, co myślę. Nie kalkuluję, choć staram się nikogo nie obrażać. Uważam, że strach przed otwartym komunikowaniem pewnych rzeczy to słabość Platformy.
Moim zdaniem to znak rozpoznawczy PO.
Staram się to zmieniać. I mam w Poznaniu pewne sukcesy. Koledzy krytykowali mnie za „wojnę z Kościołem” w sprawie majątków, za Macierewicza, a okazało się, że to ja miałem rację. Wracając do sprawy małżeństw homoseksualnych, to przynajmniej do końca tej kadencji parlamentu jest to jałowy temat.
Ale nośny.
Uważam, że powinniśmy stosować standardy z Europy Zachodniej, a nie z Rosji.
Adopcje przez pary homoseksualne?
Rozmawiałem o tym nawet niedawno z Romanem Giertychem, który choć ma konserwatywne poglądy wyraził dla mnie poparcie…
Jak pan powie, że Giertych doszedł w swojej ewolucji do poparcia adopcji przez homoseksualistów to zemdleję z wrażenia i będzie przerwa w wywiadzie.
Oczywiście, że nie. On wyraził obawę, że następne po małżeństwach będzie żądanie adopcji dzieci. Tyle, że adopcja to jest zupełnie inny temat.
Trochę ten sam. Skoro małżeństwo jest równoprawne, to trudno mówić, że te homo jednak są mniej…
Adopcja jest możliwa po spełnieniu wielu wymogów. Nie każda para heteroseksualna może to zrobić. To długi proces, z wieloma regułami. Nawet gdyby w przyszłości doszło do dyskusji na ten temat, to w tak ważnej kwestii kluczowym parametrem musi być dobro dzieci. Uważam, że sprawy światopoglądowe raczej są realne w dłuższej perspektywie. Choć nie mam wątpliwości, że społeczeństwo się laicyzuje i dojrzewa do tego.
To co zrobi pan jako prezydent w krótszej perspektywie?
Najważniejsze byłyby kwestie związane z naszym bezpieczeństwem, naszymi relacjami z Unią Europejską, z Ukrainą. Trzeba je naprawić. Są też kwestie związane z finansami państwa. W tych sprawach o konsensus z PiS będzie łatwiej.
Mówi pan bardzo ostro o Kościele, a kiedyś był pan ministrantem. Miał nawet zostać jezuitą… Kościół to jakaś zawiedziona miłość?
Nie. Moja droga odchodzenia od Kościoła była świadoma. Jako nastolatek czytałem wielu filozofów, Kanta. Kościół wciąż mnie jednak fascynuje. Mam już nawet kandydata na prezydenckiego kapelana, ks. Rakowskiego! (śmiech). Do dziś regularnie czytam Pismo Święte. Kiedy syn szykował się do Komunii Świętej, przerobiłem z nim całą Biblię.
Właśnie spadają panu słupki w żelaznym elektoracie. Niech pan jeszcze pochwali Macierewicza.
Biblia to jest bardzo mądra książka! Biblia i mity greckie to dwa fundamenty naszej cywilizacji. Odrębną sprawą jest to, co robi Kościół. Chrystus wyrzucił kiedyś kupców ze świątyni. I dziś takimi kupcami, których należałoby wyrzucić są ojciec Rydzyk, abp Jędraszewski czy abp Głódź.
Oprócz czytania Biblii łączy pana z prawicą i np. Jackiem Kurskim fascynacja Jackiem Kaczmarskim.
O tak! Jacek Kurski potrafi nawet grać na gitarze i śpiewać. Jest taki cytat z Kaczmarskiego, który kojarzy mi się z szefem TVP „To łajdak jakich mało, do dalszych spraw polecam z czystym sercem go”...
O panu Kaczmarski pisał dość ostro: „sen szczuje cygarem bystry finansista (…), które krew z ofiary wypuści do czysta”. Było też o „nieużywanym sumieniu”…
Było, było. I te cygara… Prawie jak u Schetyny. Teraz palę już rzadko, ostatnio dwa lata temu dostałem cygaro od syna.
Ale ze Schetyną pan knuje. Podobno namówił pana do prawyborów, a to ratuje go, dając mu czas przy wyborach na szefa PO.
Powodem mojej decyzji nie była chęć wsparcia Grzegorza Schetyny. Analizowałem raczej sytuację po wyborach, po wycofaniu się Tuska. Podzielam jego punkt widzenia, że musi to być kandydat spoza głównego nurtu, nieobciążony trudnym bagażem politycznym, tzw. świeża twarz. Jestem także przekonany, że wcale nie musi to być osoba o konserwatywnych poglądach.
Pani Kidawa-Błońska jest zbyt zbliżona do Dudy?
Nie. Otrzymałem jednak od Schetyny taki raport, który wskazywał, że warto zdecydować się na start.
A Schetynę warto zostawić w roli szefa Platformy?
Dziś powinniśmy zająć się wyborami prezydenckimi, a nie sobą.
Powiedzmy, że jest już po wyborach. Powinien zostać?
Bardzo szanuję Schetynę. Zapominamy, że wyciągnął PO z poziomu nawet 8 proc. do poziomu 27 proc. Zawsze jest więcej tych, którzy krytykują, niż tych, którzy coś potrafią zrobić. Pamięta pan Wiosnę Biedronia? Warto, bo za chwilę się o nich zapomni. Pamięta pan projekty Palikota? Petru? A Platforma wciąż istnieje. Kaczyński też przegrał kilka wyborów i wrócił. O wyborze przewodniczącego PO zadecydują wszyscy członkowie partii, a nie kilku niezadowolonych.

Rozmawiał Mirosław Skowron

PODPIS

Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania, Platforma Obywatelska