Co jest najważniejsze?

2008-11-25 3:00

Skoro wszyscy lub prawie wszyscy ocenili incydent w Gruzji, w którym brał udział nasz prezydent Lech Kaczyński, spójrzmy na same oceny. Nie jest zaskoczeniem, że przebiegały one wzdłuż linii sympatii lub antypatii do Kaczyńskiego. Dotyczy to zarówno tak zwanych niezależnych komentatorów, jak i dziennikarzy.

Najcięższe zarzuty, jakie padły z ust przeciwników prezydenta, to polityczna głupota, prowokacja, poddawanie się manipulacji Gruzinów i wciąganie Polski w konflikt z Rosją.

Sympatycy prezydenta Kaczyńskiego używali argumentów o solidarności między narodami bezpośrednio zagrożonymi hegemonią imperialnej Rosji, a także o osobistej odwadze bijącego na alarm Kaczyńskiego. Dla jednych to, że strzelali Rosjanie, było oczywiste, dla innych bynajmniej. I tak dotarliśmy do punktu, w którym okazuje się, że oceny są drugorzędne, żeby nie powiedzieć - nieważne.

Jaki więc jest najważniejszy i niepodlegający dyskusji wniosek z całego tego dwa dni międlonego incydentu? To, że uzbrojeni Rosjanie byli w miejscu, w którym zgodnie z międzynarodowymi ustaleniami miało ich nie być. W tym jest cały sens zdarzenia.