Najcięższe zarzuty, jakie padły z ust przeciwników prezydenta, to polityczna głupota, prowokacja, poddawanie się manipulacji Gruzinów i wciąganie Polski w konflikt z Rosją.
Sympatycy prezydenta Kaczyńskiego używali argumentów o solidarności między narodami bezpośrednio zagrożonymi hegemonią imperialnej Rosji, a także o osobistej odwadze bijącego na alarm Kaczyńskiego. Dla jednych to, że strzelali Rosjanie, było oczywiste, dla innych bynajmniej. I tak dotarliśmy do punktu, w którym okazuje się, że oceny są drugorzędne, żeby nie powiedzieć - nieważne.
Jaki więc jest najważniejszy i niepodlegający dyskusji wniosek z całego tego dwa dni międlonego incydentu? To, że uzbrojeni Rosjanie byli w miejscu, w którym zgodnie z międzynarodowymi ustaleniami miało ich nie być. W tym jest cały sens zdarzenia.