Szczuka została wczoraj, w dzień beatyfikacji Jana Pawła II, zaproszona do dużego radia na rozmowę dotyczącą pontyfikatu Papieża. Była właściwą osobą, żeby objaśniać ten fenomen, choćby dlatego, że zarówno w Polsce, jak i w USA najbardziej znana jest z przedrzeźniania nieuleczalnie chorej od urodzenia dziewczynki, której winą było to, że... odmawiała różaniec.
Wydaje się, że na świecie jest sporo zjawisk zasługujących na obśmianie czy napiętnowanie przez ludzi inteligentnych i przenikliwych. Kazimiera Szczuka wybrała modlące się dziecko. Odważnie i bezpretensjonalnie. Kiedy została w przaśnym kraju nad Wisłą skrytykowana, w "New York Timesie" tłumaczyła, że stała się w Polsce obiektem nienawiści z powodu swojego feminizmu i pochodzenia etnicznego. Okropnie zacofani ci Polacy...
Wczoraj Kazimiera Szczuka wyjaśniła tymże Polakom w wielkim radiu, jaki naprawdę był Jan Paweł II. Oto jej słowa: "Papież jako starszy człowiek był dziecinny i próżny.
Jak każdy staruszek lubił bawić się kontaktem z tłumem. I nasycać się tą energią. Papież lubił wiwaty i śpiewy na swoją cześć". W sumie, jak widać, spojrzenie Kazimiery Szczuki z upływem czasu nie jest już tak ostre, jak kiedyś. Wyraźnie łagodnieje. Mogła przecież Jana Pawła II przedrzeźniać, tak jak przedrzeźniała modlące się dziecko. A jednak nie zrobiła tego. W dowód uznania należą się więc Szczuce szczere wyrazy. Jakie wyrazy? A to już, jakie Państwo chcą...