Do wypadku doszło 4 maja 2019 roku w Hajnówce (woj. podlaskie), tuż przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. - Nie wykluczam, że (…) informacja o wykryciu u mnie choroby nowotworowej mogła mieć wpływ na moje samopoczucie – tłumaczył się wówczas Cimoszewicz.
Polityk zaraz po wypadku nie powiadomił jednak ani policji ani pogotowia ratunkowego, tylko zawiózł kobietę do domu i nie wrócił już na miejsce zdarzenia.
Tymczasem, jak się później okazało, 70-latka miała złamaną kość podudzia i otarcia skóry na rękach i głowie. Prokuratorzy z Białegostoku wszczęli więc dochodzenie. Bazujące głównie na ekspertyzach, bo zaraz po wypadku na jego miejscu nie było ani policji, ani Cimoszewicza, ani 70-latki.
ZOBACZ TAKŻE: Były premier Włodzimierz Cimoszewicz: Wygrałem z rakiem, boję się koronawirusa
Według naszych ustaleń śledczy dysponują opinią Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Profesora doktora Jana Sehna w Krakowie, z której wynika, że winę za wypadek powinien ponieść Cimoszewicz.
Teraz Prokuratura Okręgowa w Białymstoku będzie chciała przedstawić Cimoszewiczowi zarzuty popełnienia przestępstwa spowodowania wypadku drogowego i ucieczki z miejsca zdarzenia.
Żeby tak się jednak stało, śledczy muszą wystąpić do Parlamentu Europejskiego o wyrażenie zgody na pociągnięcie posła do odpowiedzialności karnej.
Jak wygląda cała procedura? Po złożonym wniosku sprawą zajmuje się komisja, a później odbywa się ewentualne głosowanie nad uchyleniem immunitetu.
Jeśli będzie zgoda, sprawa trafi do sądu, który orzeknie czy Cimoszewicz jest winny.