- We wtorek rano służby wznowiły poszukiwania ciała Jana Lityńskiego. Działania będą się koncentrowały w pobliżu miejsca zaginięcia - powiedział PAP rzecznik prasowy komendanta mazowieckiego PSP mł. bryg. Karol Kierzkowski. Akcja została przerwana w poniedziałek o zmroku. - Na miejsce wyjechały trzy samochody straży pożarnej z dwunastoma strażakami - mówił, dodając, że działania wspomagające policję prowadzą strażacy z dwóch jednostek OSP i jednej PSP. Kierzkowski poinformował również, że działania będą się koncentrowały w pobliżu miejsca zaginięcia Lityńskiego. Strażacy wspólnie z ratownikami WOPR będą kruszyć lód. Niewykluczone, że w akcji weźmie udział nurek. Tak jak dnia poprzedniego służby będą również patrolowały brzegi Narwi. - Nurt mógł zepchnąć ciało nawet kilka kilometrów w stronę Warszawy. Mogło się ono schować pod lodem w meandrach rzeki, pod korzeniami - zdradził Kierzkowski. Wyraził przekonanie, że strażakom pomogą wiosenne temperatury, które spowodują topnienie lodu na Narwi, ale - jak zwrócił uwagę - nawet przy znacznym ociepleniu lód będzie zalegał na Narwi co najmniej kilka dni.
Żona polityka wstrząsająco wspominała na swoim Facebooku:
We wtorek kobieta zamieściła na swoim Facebooku kolejny wpis. Szczerze przyznała, że mocno zastanawia się nad tym, aby do poszukiwań ciała jej ukochanego zaangażować ekipę i sprzęt, dzięki którym odnaleziono w jeziorze Kisajno w zeszłym roku ciało Piotra Woźniaka-Staraka. Jak napisała żona opozycjonisty: - Drodzy, szukają Janka dalej. Wiem, że wczoraj znaleźli czapkę. Jest trudno, bo lód. Zastanawiam się nad sprzętem, którego użyła Rodzina Staraków w poszukiwaniu syna.
Tak wyglądają poszukiwania ciała Jana Lityńskiego