Choć na co dzień politycy obozu rządzącego i opozycji skaczą sobie do oczu, w kwestii podwyżek postanowili mówić jednym głosem! I zaserwować sobie podwyżkę uposażeń z 8 tys zł do 12,6 tys zł! - Uważam, że niepotrzebnie obcinaliśmy sobie pensje dwa
lata temu. Nasz zawód powinien być odpowiednio ceniony. Ile mielibyśmy jeszcze czekać na uregulowanie kwestii płac dla polityków? A my musimy utrzymywać dwa mieszkania, wyżywić się – przyznaje nam szczerze poseł Zjednoczonej Prawicy Andrzej Sośnierz (69 l.). Wtóruje mu Kamil Bortniczuk (37 l.), który broni decyzji o podnoszeniu wynagrodzeń. - Mam czworo dzieci i żonę, która sprawuje osobistą opiekę nad najmłodszym z nich, w związku z czym nie pobiera żadnych świadczeń, więc o nadwyżkach trudno będzie mówić. Pomysł na to, jak wydatkować dodatkowe środki, na pewno się znajdzie – powiedział Bortniczuk w Polsat News.
A Jan Duda (60 l.) z PiS wylicza z kolei minusy bycia posłem i trudy związane z pracą parlamentarzysty.
ZOBACZ TAKŻE: REWOLUCJA W RZĄDZIE! To oni mogą zastąpić Szumowskiego! Znamy nazwiska
- Cóż, rodzina jest wtedy na celowniku. Nie ma też dla niej wiele czasu, a wchodząc w politykę nie mamy prywatności, bo następuje pełna jawność naszego życia – ubolewa Duda.
Może więc chociaż polityczna refleksja w sprawie podwyżek natchnie posłów Lewicy? Nic z tego! - Dzisiaj poseł zarabia tyle co kierownik sklepu – stwierdził poseł Maciej Gdula (43 l.) w TVN24. „Powiązanie wynagrodzeń posłów ze średnią płacą w gospodarce na poziomie 2,4 jest ok. Trzeba było iść na wprowadzenie zmian w przyszłej kadencji” - zaznaczył później Gdula w mediach społecznościowych.