"Super Express": - Czy bezkarne oszukiwanie wyborców to stały element polityki, czy powinniśmy się jednak na to zżymać?
Dr Rafał Chwedoruk: - Porównując dzisiejsze lata choćby z latami 90., trzeba przyznać, że sytuacja staje się coraz gorsza. Wyborcy stracili złudzenia co do polityków i większość nie spodziewa się po nich mówienia prawdy. W dużo większym stopniu niż niegdyś jesteśmy też bombardowani informacjami. Łatwiej zapominamy o tym, co jeszcze przed chwilą wydawało się istotne. Przecież coś takiego jak afera hazardowa w latach 90. wywróciłoby do góry nogami rząd, a może nawet zakończyłoby się przyspieszonymi wyborami. Dziś rozmywa się w zgiełku innych konfliktów politycznych.
- Ta bezkarność nie jest polską specyfiką...
- Najbardziej spektakularnym przykładem są tu na pewno Włochy i Silvio Berlusconi. Swoje pokazał też George Bush, decydując się na wojnę w Iraku i doprowadzając na skraj upadku amerykańską gospodarkę. W Polsce zwraca uwagę fakt, że komisje śledcze w Sejmie, mające być instrumentem kontroli rządzących, kontrolują z jednym wyjątkiem poprzednie, a nie obecne rządy. I niewielu to dziwi. Można jednak powiedzieć, że sprawiedliwość w polityce, choć niezbyt rychliwa, to w jakiś sposób istnieje. Po epoce Busha republikanie przegrali jednak wybory.
- Czy ta sprawiedliwość dopadnie też PO? Zapowiedź podwyższenia podatków przez Donalda Tuska to złamanie jednego z dogmatów, na których zbudowano Platformę Obywatelską. Oni byli wierni temu hasłu w każdej kampanii.
- Uważam, że akurat z tego łatwo się wybronią. Zapowiedź podwyższenia VAT, wbrew pozorom, niespecjalnie bowiem szkodzi jej elektoratowi. Podstawowi wyborcy Platformy - mieszkańcy największych miast, najlepiej zarabiający - nie odczują podniesienia tych podatków tak, jak wyborcy innych partii bądź niechodzący na wybory.
Przeciwko interesom jej elektoratu jest podwyższanie podatku od dochodów. Podwyżka VAT bardziej uderza w najmniej i średnio zarabiających. Uderza bowiem w ceny wszystkich towarów, które proporcjonalnie są większym ciężarem właśnie dla tej grupy. PO, odwołując się do antyegalitarnych idei, znanych u nas jako neoliberalne, pozostaje więc wierna swoim poglądom. Politycy tej partii uważają, że trzeba stawiać na najbogatszych i przedsiębiorczych, a maksymalizacja ich dobrobytu przełoży się za jakiś czas na podniesienie poziomu życia wszystkich.
- Wspominał pan o aferze hazardowej. Premier i Platforma mają też na koncie szereg niespełnionych obietnic. I wydają się niezatapialni. Czy cokolwiek jest im w stanie zaszkodzić?
- To być może najważniejsze pytanie na najbliższe lata polskiej polityki. Czy powstanie model systemu z partią hegemoniczną, dominującą nad całą resztą? Na fenomen Platformy składają się dwie rzeczy. Po pierwsze jest ona partią odzwierciedlającą opinie większościowe z sondaży, odpowiadającą poglądom naprawdę dużej grupy wyborców. Drugą rzeczą jest to, że stała się partią establishmentu. Trochę paradoksalnie, gdyż powstawała tak jak PiS na sprzeciwie wobec elit III Rzeczpospolitej. Ale dziś, jak pokazał komitet honorowy Komorowskiego i zachowanie znacznej części komercyjnych mediów, jest to ugrupowanie cieszące się poparciem najsilniejszych ludzi na świeczniku. Takim partiom jest łatwiej. Był kiedyś słynny tekst o tym, że postkomunistom wolno mniej. Otóż Platforma jest właśnie tą jedyną partią na scenie, której wolno więcej niż innym.
- I nikt nie będzie wytykał premierowi Tuskowi 10 punktów, pod którymi się podpisał?
- Życie, także polityka, jest dziś obliczone na krótszy czas niż przed laty. Polityk, nawet przyłapany na kłamstwie bądź niedotrzymaniu obietnic, za chwilę zbombarduje nas serią kolejnych komunikatów. Będzie miał aferę, to wypuści Janusza Palikota i wszyscy będą zastanawiali się nad tym, co znowu powiedział. Ta krótkodystansowość powoduje jednak, że ten system jest jednak chybotliwy. Całkiem niedawno wydawało się, że coś tak stałego jak światowa gospodarka może się zawalić. A co dopiero polski system partyjny.
W polskiej polityce, tkwiącej w półprawdach i małych kłamstewkach, jakościowe zmiany wymusi zapewne dopiero jakiś poważniejszy kryzys gospodarczy. Podkopie pewną ułudę dobrobytu, w której tkwimy od wejścia do Unii Europejskiej.
Dr Rafał Chwedoruk
Politolog, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego