"Super Express": - Polacy chcą wiedzieć, jak zachowują się osoby publiczne w miejscach publicznych.
Paweł Lisicki: - Politykowi trochę mniej wolno i jeśli zgadza się być osobą publiczną, startuje w wyborach i obejmuje jakąś funkcję publiczną, musi sobie zdawać sprawę, że może być nieustannie obserwowany. Dobry czy zły, taki obyczaj istnieje i tak uważa większość respondentów.
- A celebryci? Wydaje się, że bez mediów w ogóle by nie istnieli?
- To prawda. Celebryci są znani dlatego, że są znani. Wytworzyła się taka kategoria ludzi, o których nieraz trudno powiedzieć, na czym polegają ich osiągnięcia. Po prostu jak się raz pojawią w popularnych mediach, zaraz zaczynają o nich pisać inne i tak tworzy się ich historia.
- Polskie sądy twierdzą jednak, że wizerunek osoby publicznej można ujawniać tylko wtedy, jeśli pozostaje on w związku z funkcją publiczną, którą ta osoba pełni.
- Tylko że w przypadku osób publicznych funkcja, którą pełnią i to, czy w danej sytuacji występują w tej funkcji czy nie, jest bardzo trudne do rozdzielenia. Często ta funkcja tak bardzo zrasta się z osobą, która ją pełni, że nie da się oddzielić sfery prywatnej od tej, w której dana osoba występuje jako reprezentant życia publicznego. Można więc interpretować ten sondaż tak, że w sytuacjach wątpliwych opinia publiczna chce, by sądy nie traktowały tego jako ochrony prywatności osób publicznych.
- Zdanie większości Polaków rozmija się ze zdaniem sędziów. Dlaczego?
- Podejście naszych sądów i prawników do wielu przepisów jest bardziej restrykcyjne niż opinii publicznej. Nie chodzi tylko o publikację zdjęć celebrytów, ale także o to, czy komuś wolno wygłosić opinię na czyjś temat czy nie. Wynika to z pewnego konserwatyzmu świata prawniczego i zahamowań odziedziczonych po czasach komunizmu.
- Czy media mogą pokazywać polityków i celebrytów wyłącznie tam, gdzie oni tego chcą, czy też mają pełnić jeszcze jakąś funkcję kontrolną?
- Funkcja kontrolna to nasze prawo i obowiązek. Weźmy sytuację skrajną i powszechnie znaną - pana Chlebowskiego na cmentarzu koło stacji benzynowej. Mógłby on powiedzieć, że występował tam jako osoba prywatna i mediom nic do tego. Ale oczywiste jest, że media mogą sprawdzać, co polityk robi w podobnych sytuacjach, ze względu na możliwość naruszenia prawa bądź wystąpienie zachowania, które politykowi nie przystoi. Po stronie mediów i ich roztropności leży kwestia, jak pokazywać polityka. W tym sensie jestem po stronie 65 proc. Polaków, bo to redaktor danej gazety powinien decydować o ujawnieniu wizerunku osoby publicznej. Ale zakładam też, że kieruje się zdrowym rozsądkiem.
Paweł Lisicki
Redaktor naczelny "Rzeczpospolitej"