Obniżenie wieku emerytalnego spowodowało, że w ubiegłym roku przybyło w Polsce ponad 300 tys. emerytów. Jednak analitycy z WZ WBK szacują, że nawet 90 tys. z nich zwolniło się z pracy tylko na parę dni, by następnie do niej wrócić. Prawo wymaga bowiem, aby osoba, która stara się o emeryturę, złożyła wypowiedzenie, ale po przyznaniu świadczenia może dorabiać bez ograniczeń. Wielu pracowników dogadało się więc z pracodawcami, że po złożeniu wniosku emerytalnego wrócą do firmy. Dzięki temu otrzymują świadczenie i dalej pracują.
Przepisy, które na to pozwalają, krytykuje szefowa Komisji Polityki Senioralnej Małgorzata Zwiercan (60 l.) z ugrupowania Wolni i Solidarni. - Tu jest jakaś luka prawna, nad którą trzeba byłoby się pochylić. To zachęta dla pracodawców, żeby dogadywali się z pracownikami pod stołem, żeby skoro już mają emeryturę, dać im niższe wynagrodzenie. Być może opłaca się to obu stronom, ale niekoniecznie państwu. Gdyby nie było takiej możliwości, ZUS by zaoszczędził, a te osoby nadal by pracowały - mówi "SE" Małgorzata Zwiercan.
Ciekawe, że posłanka Zwiercan nie jest już tak kategoryczna w sprawie zakazu łączenia emerytury z mandatem posła. - Jest to legalne, więc pozostawmy to sumieniu tych osób - mówi posłanka. A grono posłów, którzy nie gardzą pieniędzmi z ZUS, choć otrzymują wysokie pensje poselskie, jest liczne. Są w nim m.in.: Jarosław Kaczyński (69 l.), Antoni Macierewicz (70 l.), Jan Szyszko (74 l.), Stefan Niesiołowski (74 l.) czy Henryka Krzywonos-Strycharska (65 l.).