Cezary Grabarczyk

i

Autor: Andrzej Lange

Cezary Grabarczyk: Biorę na siebie błędy Nowaka

2012-04-28 4:00

Wszystkie poślizgi przy budowie autostrad proszę przypisywać mnie. Ja biorę za to odpowiedzialność - mówi Cezary Grabarczyk

"Super Express": - Kazimierz Marcinkiewicz załatwiał u pana kontrakt dla firmy Dolnośląskie Surowce Skalne na budowę porzuconego przez Chińczyków odcinka A2?

Cezary Grabarczyk: - Kazimierz Marcinkiewicz nigdy nie rozmawiał ze mną na ten temat.

- Więc jak to możliwe, że DSS dostały umowę, a kilka miesięcy później sąd ogłosił bankructwo firmy? Nie sprawdziliście jej?

- Wystarczy wejść na stronę internetową Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad i można sprawdzić, jak wyglądała weryfikacja spółki DSS. Badano m.in. raporty NIK dotyczące tej firmy.

- EURO 2012 tuż-tuż, a na autostradach coraz większe opóźnienia. Pana następca w resorcie transportu ewidentnie sobie nie radzi!

- Tych problemów zawsze było sporo. O wielu media donosiły. Ale o większości problemów nie informowano, bo były szybko rozwiązywane w bieżącej pracy resortu i podległych instytucjach. Oceniam działania ministra Sławomira Nowaka wysoko.

- Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Mamy rekordowo dużo pieniędzy na budowę dróg, a nie potrafimy ich wykorzystać, budować w terminie.

- Wszystkie plany zostaną wykonane. Z opóźnieniem zrealizowana zostanie jedynie ich część. Dlaczego większość dziennikarzy pomija fakt, że został oddany do eksploatacji odcinek autostrady A1, część A2. Teraz koncentrujemy się na bardzo ważnym odcinku autostrady między Łodzią i Warszawą. Tam trwają zmagania z czasem. Wszystkie te poślizgi proszę przypisywać mnie. Ja biorę za to odpowiedzialność.

- Przez całą kadencję będzie pan brał odpowiedzialność za następcę?

- Dzielimy się odpowiedzialnością także z wykonawcami. Oni w wielu przypadkach przeszacowali swoje możliwości.

- A może te opóźnienia wynikają z tego, że w rządzie jest sporo słabych ogniw. Na swojej pracy nie zna się Nowak, Arłukowicz, Mucha...

- To jest rząd, który ma nowe cele, nowe zadania do realizacji. Ale to jest także rząd w dużym stopniu kontynuacji. Trudniej jest w takiej roli rozpoczynać kadencję od fajerwerków. To pierwszy rząd, który ma identyczne zaplecze polityczne jak poprzedni.

- Więc tym bardziej należałoby zachować płynność pracy, szybko powinny być gaszone ogniska zapalne, takie jak np. zamieszanie z lekami.

- Mamy za sobą pierwsze 6 miesięcy. Kadencja potrwa jeszcze 3,5 roku. Jeżeli w ciągu pół roku ten rząd przygotował tak ważny projekt, jak ustawa emerytalna, to przejdzie on do historii jako rząd, który zagwarantował bezpieczeństwo finansowe kolejnym pokoleniom.

- Opozycja twierdzi, że słabość tego rządu wynika z tego, że Donald Tusk się wypalił...

- Donald Tusk dużo pracuje. Postawił sobie wyraźne cele: w pierwszej kadencji była to niespotykana do tej pory wielka budowa. Hasło "Polska w budowie" obroniło się. Nie widzę, aby premier się zmęczył. Donald Tusk jest dobrym liderem zespołu. Idealnie definiuje wyzwania, jakie stoją przed państwem. Nie sądzę, aby szybko któremuś z kolejnych premierów udała się ta sztuka.

- To może Tusk zostanie trzecią kadencję na stanowisku szefa rządu?

- Wszyscy znamy publiczne wypowiedzi Donalda Tuska w tej sprawie. Mówił, że to będzie ostatnia kadencja. Ale to do szefa PO będzie należała ostateczna decyzja w tej sprawie. Według mnie trzecia kadencja jest całkiem realna.

- Obecnie trwa walka o reformę emerytalną w Sejmie. Już pierwsze głosowanie pokazało, że politycy PO są bardzo zdeterminowani. Szybko chcecie przyjąć ustawę, zrzucić ją z politycznych barków.

- Ten projekt jest bardzo ważny, bo rozstrzyga o przyszłości wszystkich Polaków, traktujemy go poważnie, mobilizujemy klub.

- Pojawił się zarzut, że chcecie przyjąć ustawę emerytalną tuż przed EURO, aby euforia związana z turniejem przykryła kluczowe zmiany w systemie.

- To zarzut chybiony. Trzymamy się kalendarza. Premier zapowiedział w exposé reformę systemu emerytalnego. Potem była praca w rządzie, uzgodnienia koalicyjne. A następnie projekt trafił do Sejmu. Najtrudniejsze sprawy rozstrzyga się na początku kadencji. To optymalny termin.

- Tak się spieszycie, bo macie coś na sumieniu? Wstydzicie się, że okłamaliście wyborców, nie mówiąc w kampanii o tym projekcie?

- Przecież o tym, że dobro finansów publicznych należy do najważniejszych wartości, przekonywaliśmy wyborców. Przypomnijmy, że pierwsza część reformy dotyczyła emerytur pomostowych, czyli ustawy przeprowadzonej w poprzedniej kadencji. To kolejny krok, by zagwarantować bezpieczeństwo kolejnym pokoleniom.

- A pan na razie odpoczywa po tych 4 trudnych latach na stanowisku ministra infrastruktury?

- To zupełnie inna praca, inne tempo, mniej zaskoczeń. W parlamencie czuję się bardzo dobrze. Przecież dwie kadencje przed objęciem funkcji ministra aktywnie pracowałem w Sejmie.

- Pan i Ewa Kopacz jesteście jedynymi ministrami poprzedniego rządu, którzy po wyborach awansowali. Pozbył się pan gorącego krzesła. Czym pan sobie zasłużył na ten awans?

- Nie oceniam tego w taki sposób. To jest kolejne wyzwanie, kolejne zadanie, które należy wykonać najlepiej, jak się potrafi. Resort infrastruktury przynosi wiele wyzwań. Resort, którym kierowałem, powstał z połączenia trzech wcześniej funkcjonujących ministerstw. Do moich zadań należało także zintegrowanie tych organizmów. To było wielkie wyzwanie.

- Nie był pan lubianym ministrem. Może ten awans jest stąd, że nie krytykował pan oficjalnie Donalda Tuska, jak to robił Grzegorz Schetyna.

- Z Donaldem Tuskiem współpracuję od ponad 20 lat. Znamy się dłużej niż premier zna Grzegorza Schetynę. Uważam, że realizowanie ważnych zadań, stawiane istotnych celów uzależnione jest od pracy zespołowej. Ja jestem częścią tego wielkiego zespołu, który stanowi Platforma Obywatelska.

- Czyli Grzegorz Schetyna, krytykując premiera, postawił siebie poza tym zespołem, stanął na czele wewnątrzpartyjnej opozycji, jak mówił premier?

- Była taka wypowiedź. Dziś Schetyna gra w zespole.

- Ale na zdecydowanie słabszej pozycji, niższym stanowisku.

- Życie przynosi kolejne, różne scenariusze. Potem następuje nowa odsłona.

- Cieszy się pan z tego, że Grzegorz Schetyna został politycznie zdegradowany? W końcu w PO pana frakcja rywalizowała o wpływy z jego.

- Nie określiłbym tak dzisiejszej roli Schetyny. Pozostaje pierwszym zastępcą przewodniczącego PO. To lider zespołu kształtuje ten skład i dobiera współpracowników tak, by optymalnie realizowali stawiane cele. Schetyna jest w rezerwie strategicznej. Pamiętam dobrze słowa premiera Donalda Tuska.

- A co jest pana celem? Jak się ma pana spółdzielnia? Dochodzą informacje, że ludzie panu wyciekają pod skrzydła Ewy Kopacz.

- (śmiech) To są bardzo dobre i opiekuńcze skrzydła.

- Ewa Kopacz, najwierniejszy sojusznik Donalda Tuska, ma pana pilnować?

- Mnie nie trzeba pilnować. Będę w polityce, w Platformie Obywatelskiej tak długo, jak długo będę mógł pracować dla wspólnego sukcesu, dla wspólnych zadań. Na razie mamy wizję, wspólne plany...

- I Janusza Palikota, który pewnie zostanie przyszłym koalicjantem.

- Dziś dobrze funkcjonuje koalicja PO-PSL. Ta koalicja ma swoje osiągnięcia. Być może w przyszłości będzie sojusz z Palikotem. Dzisiaj nie potrafi się on jeszcze określić. To jest problem środowiska, które buduje Janusz. Trzeba mieć wyraźnie określone zasady i cele.

- Czyli Palikot ciągle gra? Jak pan ocenia to, co robi w Sejmie?

- On ciągle testuje. Jeszcze nie widzimy tego do końca ukształtowanego polityka, którym z pewnością za jakiś czas będzie. Ciągle prowokuje, nie daje jednoznacznych odpowiedzi. Najlepszą weryfikacją dla polityka jest zgodność czynów ze słowami.

- Nie jest tak, że wy już nie widzicie zagrożenia ze strony PiS, natomiast chcecie przejąć lewicę, wypuszczając w tamtą stronę Janusza Palikota?

- My przede wszystkim chcemy dokończyć te zadania, które rozpoczęliśmy. Chcemy reformować państwo. Prawica, jak i lewica są rozbite. Tam trwa spór. Pomysł PiS na trwały podział Polaków jest bardzo zły. Ta polityczna kalkulacja nie przyniesie dobrych efektów.

- Mówi pan o tym, że prowadzą politykę smoleńską?

- To jest główny element tej polityki. Takie dzielenie społeczeństwa zemści się na autorach tego podziału. Polacy nie chcą budować tego podziału. To była wielka narodowa tragedia, zginęła m.in. prezydencka para, wielu czynnych polityków. Ta katastrofa nie powinna się wydarzyć.

- Może pan wie, kto popełnił błędy i doprowadził do tej tragedii?

- Czekam na ustalenia prokuratury. Tam się pojawią odpowiedzi na te pytania.

- Przecież politycy PO popełnili w tej sprawie wiele błędów. Kompletnie nie wiecie, jak odnosić się do tematu katastrofy. Nerwy puszczają nawet premierowi. Wystarczy przypomnieć niedawną debatę w Sejmie.

- Nie można w publicznej debacie używać kłamliwych argumentów. Premier powiedział: dość kłamstw. Donald Tusk przytaczał kłamliwe wypowiedzi, którymi posługiwali się politycy PiS. To była właściwa reakcja. Pamiętajmy, że zakończyła pracę komisja Jerzego Millera. Na pozostałe pytania znajdziemy odpowiedź po zakończeniu postępowania karnego. Prokuratorzy mają pełną niezależność. To także zasługa koalicji PO-PSL. Prokuratura została uwolniona od politycznego gorsetu, nie ma obaw, że to postępowanie zostanie zniekształcone przez polityków.

Cezary Grabarczyk

Były minister infrastruktury, wicemarszałek Sejmu (PO)