Cezary Gmyz: - O kompletnym paraliżu służb, skoro w całą sprawę nagraniową są zaangażowane aż trzy służby. CBA i ABW były informowane przez Marka Falentę. To wiem na 100 proc. - nie tylko od Marka Falenty. CBŚ też o wszystkim wiedziało. ABW i CBA z tą informacją nic nie zrobiły. To pokazuje skalę lekceważenia.
- Obie służby złożyły dementi, zapewniają, że nie miały takich informacji.
- A co mają robić? Gdyby tego nie zdementowały, to ich szefowie natychmiast musieliby podać się do dymisji. Jestem pewien, że służby miały te informacje i że zostały one zlekceważone przez przełożonych bądź wręcz zabroniono im zajmowania się nimi. W tej chwili służbom nie będzie zależało na wykryciu zleceniodawców nagrań, tylko na tuszowaniu sprawy.
- Jeśli tak, to pierwsze hipotezy dotyczące podsłuchów o gangu kelnerów czy inspiracji ze Wschodu biorą w łeb. Dowiemy się kiedykolwiek, kto chciał nagrywać polityków?
- Tak, ale nie za rządów Platformy. W tej chwili nie ma takiej służby, która mogłaby się tą sprawą zająć, bo wszystkie są w nią uwikłane. Jeśli ABW i CBŚ wykonują teraz czynności na zlecenie prokuratury, to nie mają żadnego interesu w tym, żeby okazało się, że wiedziały o wszystkim już w zeszłym roku.
- Są nowe hipotezy, kto stał za nagraniami w restauracji Sowa i Przyjaciele?
- Mamy informacje, że jedna z taśm dotyczyła nagrania jednego z wiceministrów rządu Donalda Tuska i miała być to tzw. sekstaśma. Dziewczyna nagrana razem z wiceministrem miała być wcześniej funkcjonariuszką BOR, a teraz ma pracować dla jednego z wrocławskich biznesmenów.
- Kim jest ten biznesmen?
- Byłym parlamentarzystą PO i człowiekiem związanym z Grzegorzem Schetyną i ośrodkiem prezydenckim. Druga hipoteza zakłada, że za nagraniami mogło stać CBŚ, które w ten sposób mogło pozyskiwać informacje na temat świata przestępczego bez konieczności starania się o zgody na zakładanie podsłuchów.
- Serial z aferą podsłuchową będzie nadal trwał? Szczątkowe informacje będą po trochu wypływały do mediów aż do wyjaśnienia sprawy?
- Trudno mi przewidywać sytuację. Ale tych nagrań jest bardzo dużo, nie są to tylko taśmy, o których pisało "Wprost". Były też nagrane dwie rozmowy Donalda Tuska i wcześniej czy później ktoś będzie miał interes, żeby te nagrania ujawnić. Według mojej wiedzy te nagrania muszą spowodować trzęsienie ziemi, a co za tym idzie - ściganie odpowiednich ludzi.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail