"Super Express": - "Wprost" swoim tekstem o Kamilu Durczoku sugeruje, że ten lubi twarde narkotyki i zoofilię. Jak pan ocenia ten artykuł?
Cezary Gmyz: - Moją wątpliwość budzą dwie rzeczy. Jedna sprawa to kwestia tego, czy przypadkiem Durczok nie padł ofiarą prowokacji. Druga to fakt, że z tekstu wynika, iż policja ociągała się ze zbadaniem sprawy narkotyków, kiedy dowiedziała się, że chodzi o tak znaną postać. Nie chciałbym żyć w kraju, w którym policja uzależnia swoją działalność od tego, z kim ma do czynienia.
- Skupmy się na pańskiej pierwszej wątpliwości. Z czego ona wynika?
- Najpierw właściciele jakiegoś mieszkania widzą uciekającego Kamila Durczoka, a po długim czasie wpuszczają do niego dziennikarzy i policję, żeby odkryć materiały pornograficzne i narkotyki. Między jednym a drugim wydarzeniem mogło wydarzyć się wszystko, nawet podrzucenie trupa.
- Faktycznie, zapala się lampka, czy przypadkiem Durczok nie padł ofiarą jakiejś prowokacji. Dziennikarze "Wprost" zdają się nie mieć takich wątpliwości.
- To prawda. Ale Kamil Durczok niemal nie odniósł się do tej publikacji "Wprost" w rozmowie z Dominiką Wielowieyską. Tym bardziej że ten materiał odnosi się z nazwiska do niego samego i jest równie szokujący jak materiał o rzekomym molestowaniu, gdzie jego nazwisko nie padło.
- Kamil Durczok mógł się komuś narazić?
- Cóż, ostatnio ewidentnie naraził się Ewie Kopacz, zadając jej ostre pytania o protesty górników.
- Ktoś z rządu chciał postawić Durczoka do pionu?
- Pytał pan o to, czy komuś mógł się narazić. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy stoją za tym jakieś służby. Mam za małą wiedzę na ten temat. Nie ulega jednak wątpliwości, że przysporzył wielu kłopotów pani premier. To jednak hipoteza, a nie twarda wiedza.
- Jako doświadczony dziennikarz, jak pan ocenia ten artykuł "Wprost"? To dobra robota dziennikarska? Coś zrobiłby pan inaczej?
- Chłopcy z "Wprost" skontaktowali się z Durczokiem i miał szansę się wypowiedzieć w swojej sprawie. Jeśli miałbym coś pogłębiać, to zbadałbym, kim jest ta pani, u której był Kamil Durczok, co ich łączy. Szukałbym też informacji, czy komuś mogło zależeć na tym, żeby Durczoka pogrążyć.
- Mając to, co mieli dziennikarze "Wprost", zgłosiłby pan taki temat do publikacji?
- Jeszcze bym trochę posprawdzał.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Zobacz: Andrzej Morozowski o tekście WPROST: Podrzucić mogli słonia