"Super Express": - Zarzut przyjęcia ponad 200 tysięcy złotych łapówki za ułatwienie przetargu informatycznego usłyszał Andrzej M., były wicedyrektor Centrum Projektów Informatycznych w MSWiA. Mówi się, że mógł wziąć nawet 2 mln zł...
Jerzy Jachowicz: - Nie wierzę. Sam kontrakt zawarty z firmą informatyczną mógł wynieść około kilku milionów złotych, więc niemożliwe jest, by łapówka pochłaniała jedną czwartą całej transakcji.
- Przypomina pan sobie podobną aferę w III RP?
- Nie, a przynajmniej nic o tym nie wiem. Tutaj najbardziej dziwi postawa ABW, która jest zobowiązana do tego, by nadzorować wszystkie poważne przetargi przeprowadzane przez firmy państwowe. To dziecinnie proste. Obserwuje się ludzi na kierowniczych stanowiskach, ich telefony, kontakty. Tę sprawę ABW po prostu przespała. A przecież doskonale wiedzą, że przetargi na informatyzację ściągają możliwości korupcyjne jak ćmy do światła.
- A nie dziwi pana to, że afera ujrzała światło dzienne po ponad dwóch latach? Może ma to jakiś związek z konfliktem na linii Schetyna - Tusk?
- Ja bym tu nie demonizował. To nie tak, że Tusk zadzwonił do CBA i powiedział "znajdźcie mi coś na Schetynę". To raczej wyglądało tak, że CBA trzymało odpowiednie informacje, ale nie mogło ich wykorzystać, póki Schetyna był marszałkiem Sejmu.
- Ale gdy już nim nie jest i może odejść w odstawkę...
- Wtedy pan Wojtunik bądź jego ludzie udają się do ludzi najbliższych premierowi Tuskowi i mówią, że mają taką oto przykrą sprawę wrocławską. Na razie jej nie ruszali, ale coś trzeba w końcu zrobić, bo to bardzo poważna sprawa. I oczywiście rozmawiając tak, puszczają do siebie oko. Zatem nie było tu bezpośredniego zlecenia politycznego, tylko raczej CBA odczuwało jakąś presję. Teraz zaś nie ma żadnych przeszkód, by zaatakować - oczywiście w białych rękawiczkach - Schetynę. Wiadomo też, że firma, która dała ogromną łapówkę szefowi CPI, jest z Wrocławia.
- Tak jak marszałek Sejmu.
- Otóż to. We Wrocławiu nie ma dziś faceta prowadzącego jakiś biznes, który nie czułby na sobie oddechu Grzegorza Schetyny. Jest on dobrze znany całej elicie wrocławskiego biznesu i vice versa. Podobnie jak policji i prokuraturze. Komendant Główny Policji i obecny szef Krajowej Rady Prokuratury to też ludzie z Wrocławia, którzy się dobrze znają ze Schetyną. Dlatego tak mocno ten ostatni, pan Edward Zalewski, sprzyjał odebraniu mandatu poselskiego prokuratorom Święczkowskiemu i Barskiemu. Dziś każdy w miarę roztropny mieszkaniec Wrocławia zapytany o tę aferę powiedziałby panu, że w mieście jest głośno jak w ulu. Wszyscy mówią tylko o jednym - że uderzono w Grzegorza Schetynę.
Jerzy Jachowicz
Dziennikarz śledczy, publicysta