Konferencja premiera Donalda Tuska sprzed kilku dni. Premier mówi: "Podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat pozostaje celem reformy". Kontynuuje: "Mężczyźni w wieku lat 65 i kobiety w wieku lat 62 po wejściu w życie tej ustawy będą mogli z własnego kapitału emerytalnego sfinansować sobie tak zwaną emeryturę częściową. Będzie ona wynosiła 50 procent wypracowanej emerytury"... To wszystko nie dotyczy już Grzegorza Rogińskiego. Nawet ta marna połowa emerytury nie będzie mu dana, bo zwolniono go właśnie z pracy.
Ma 60 lat. Przez 5 ostatnich pracował w Kancelarii Premiera jako fotoreporter Donalda Tuska. Zarabiał średnią krajową. Do emerytury brakowało mu 5 lat. Postąpiono z nim... No właśnie, jak? Racjonalnie? Nieludzko? A może właśnie zwyczajnie, bo 60-latków będzie się teraz wyrzucać z pracy? Pewnie przypadków takich są tysiące w całym kraju, a ten zostaje zauważony, bo pokazuje... No właśnie, co? Bezduszność urzędników? Dwulicowość premiera, a pewnie nawet nie samego Tuska, tylko jego podwładnych, którzy podjęli decyzję o zwolnieniu fotografa parę lat przed emeryturą? "Zanim doczekasz emerytury, a właściwie zanim doczekasz nędznej połowy emerytury, wyrzucą cię z pracy i zostaniesz nędzarzem, pozbawionym jakichkolwiek życiowych perspektyw" - czemu premier nie powiedział nam tego na konferencji prasowej? A może chciałby za pośrednictwem "Super Expressu" powiedzieć coś człowiekowi, który pracował dla niego ostatnich pięć lat?