Partia jako fundament władzy
Jarosław Kaczyński od początku swojej politycznej kariery stawiał na ścisłą kontrolę nad partią jako fundamentem trwałego sukcesu. W słynnym już wywiadzie z 1994 r. z Teresą Torańską (+69 l.) został zapytany o wymarzoną dla siebie rolę. - Najbardziej chciałbym być szefem bardzo silnej, wpływowej, współtworzącej albo tworzącej rząd partii – mówił Kaczyński.
- Niektórzy odbierali tę wypowiedź jako żart, ale to prawda i kluczowe założenie. Wiedział, że kontrola nad partią daje stałą obecność w polityce. Jeśli nawet ponosi się porażki, to z partią można przetrwać i do władzy wrócić – twierdzi dr Andrzej Anusz (60 l.). Jeden z założycieli Porozumienia Centrum, czyli pierwszej partii Kaczyńskiego, przypomina, jak inne było PC i jej ówczesny prezes w porównaniu z PiS. - Kiedy w 1992 r. prezes przez 3 miesiące nie zwoływał Rady Politycznej został ukarany naganą przez Sąd Partyjny. Dzisiaj to niewyobrażalne, żeby partyjne organy ukarały Kaczyńskiego – śmieje się Anusz.
PC było masowym ruchem, który z czasem wymknął się prezesowi spod kontroli. Kiedy więc tworzył PiS, wiedział już, że nie może powtórzyć starych błędów. - Tym razem stworzył tzw. partią lekką. Nie potrzebował mas, ale wypróbowanego towarzystwa. Do PiS-u nigdy nie było łatwo się zapisać. Kaczyński żelazną ręką trzymał też zawsze statut partii i jej finanse, a do tego dochodzi wielki autorytet polityczny - mówi Anusz. Pierwszym prezesem formacji był Lech Kaczyński (+60 l.), ale kiedy w 2003 r. przeniósł się do warszawskiego ratusza na czele partii zastąpił go brat.
- Dominacja Jarosława była taki silna, że wszyscy ustawiali się do niego jak słoneczniki do słońca – mówi Joanna Kluzik-Rostkowska. - Mężczyźni wręcz się go bali. Nie raz słyszałam "dobra, powiem mu o tym" przed wejściem do gabinetu prezesa, a potem nawet twardzi faceci miękli i zmieniali zdanie. Prezes nie krzyczał, nie musiał, wystarczało delikatne okazanie niezadowolenia - wspomina posłanka Koalicji Obywatelskiej.

Rozgrywał nas jak dzieci
Zdarzały się jednak chwile zapomnienia. - Lata temu na jednym z posiedzeń klubu prezes przerwał wypowiedź Marzeny Wróbel. - Teraz ja mówię - zareagowała posłanka. Sala dosłownie zamarła, ale prezes pozwolił jej dokończyć wypowiedź. Wbrew temu czego wielu się spodziewało, później w żaden sposób jej nie zdyscyplinował, a ni nie ukarał – wspomina poseł PiS proszący o zachowanie anonimowości.- Bywało, że profesorów czy ministrów rozgrywał jak dzieci. Napuszczał ich na siebie, wyciągał informacje, apogeum tych rozgrywek było zawsze konstruowanie list do krajowego czy europejskiego parlamentu – dodaje nasz rozmówca.
Z kolei Tadeusz Cymański (70 l.) podkreśla, że dzisiaj Jarosław Kaczyński tylko umacnia swoją pozycję i w PiS nie ma nawet mowy, żeby ktoś pozwolił sobie kwestionować jego przywództwo. - Jego poglądy i opinie niemal bezwiednie wcielane są w życie. Nie musi nawet o to szczególnie zabiegać. Pomimo upływu lat jego pozycja jest absolutna i niezagrożona – mówi Cymański. I dlatego jak twierdzi Krzysztof Łapiński (47 l.), wybór prezesa na kolejną kadencję to już tylko formalność. - Tym bardziej po wyborach prezydenckich wygranych przez Karola Nawrockiego. Wybór dokona się więc zapewne przy zaledwie pojedynczych głosach przeciwnych tej kandydaturze - uważa był rzecznik PiS.