Wynik wczorajszej debaty był odwrotny niż pierwszej. Teraz wyraźnie lepiej przygotowany był Kaczyński. W pewnym momencie z jego strony padła cała seria celnych uwag pod adresem Komorowskiego. Najpierw przytoczył przykłady różnych aktów głosowania marszałka, do czego ten się później nie odniósł. A następnie zacytował premiera Rosji Putina, gdy mówił on o możliwości podjęcia wspólnego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. I zauważył, że marszałek nie zrobił nic, by prowadzić razem to śledztwo. Miałem wrażenie, że to sprawa, o której Kaczyński z chęcią mówiłby znacznie dłużej. Natomiast Komorowski poza momentem przekazania Kaczyńskiemu konstytucji do podpisania, był w wyraźnej defensywie. Wiele pytań pozostawiał bez jednoznacznej odpowiedzi.
Ta debata była ciekawsza niż poprzednia. Między kandydatami było więcej interakcji. Wtedy było bardziej schematycznie. Nie wiem, czy przechyli ona szalę zwycięstwa na korzyść Kaczyńskiego. Jednak tak jak po pierwszej debacie byłem przekonany, że to Komorowski wygra wybory, tak teraz już nie mogę być tego pewien. I na koniec jeszcze jedna różnica. Wtedy to sztab Komorowskiego był lepiej przygotowany do pierwszej reakcji bezpośrednio po debacie. Aktywnie za marszałkiem wypowiadali się wówczas m.in. ministrowie Rostowski i Nowak. Teraz lepszym refleksem wykazał się sztab PiS. Zaskoczył Platformę obrazem wychodzącej z gmachu telewizji młodzieżówki PiS, która zgotowała gorącą owację swemu kandydatowi. Niezależnie od wyników mam nadzieję, że za pięć lat doczekamy się prawdziwej debaty prezydenckiej.
Krzysztof Skowroński
Dziennikarz, publicysta, redaktor naczelny Radia Wnet