Bondaryk wspomina w wywiadzie z miesięcznikiem ,,Raport", że pierwsze ostrzeżenie dotyczące hakerskich ataków ówczesny minister, Tomasz Siemoniak, otrzymał już w 2013 roku, zaś pełen raport, wraz z analizą powłamaniową dotarł do niego w listopadzie 2014 roku. Jak mówi: - Rozmiar strat był następujący: kilkaset kont zostało zhakowanych, m.in. pracowników Inspektoratu Uzbrojenia, pionu kadr, sekretariatu ministra obrony narodowej i poszczególnych członków ścisłego kierownictwa resortu. Ponadto kilkaset tysięcy e-maili zostało skradzionych. Choć ocenia, że skradziona poczta nie była objęta rygorami niejawności to często zawierała ważne informacje związane np. ze szczegółami przetargów zbrojeniowych czy też informacjami ze spotkań z partnerami z NATO.
Według generała hakerzy działali bezkarnie co najmniej 4 lata! Najstarsze ślady ich aktywności odnotowano w 2009 roku, jednak można przypuszczać, że działali już w 2006 roku, zaś w 2014 po krótkiej przerwie ponowili atak. Choć ich obecność jest głównie zauważalna w jawnej sieci MON, to również w systemie niejawnym w latach 2013-2014 zaobserwowano obecność złośliwego oprogramowania!
Na czyje zlecenie działali hakerzy? Wiele poszlak wskazuje na Rosję. Już wcześniej pojawiały się w mediach doniesienia, że z łotewskich serwerów Rosjanie atakują Polskę. Również firma F-Secure alarmowała o działalności hakerskiej grupy Diukowie. Prezes Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń, Mirosław Maj uważa, że: - Największe prawdopodobieństwo wiąże się z aktywnością za wschodnią granicą. Jednak swoje interesy rozgrywają także sojusznicy. Potrafią się nawzajem szpiegować, co pokazały informacje ujawnione przez Edwarda Snowdena. Nie można też wykluczyć, że MON został zhakowany przypadkowo w ramach masowego ataku na wiele innych sieci.
Jak tłumaczy Bondaryk atak na sieć jawną? Według niego jest to pokłosie błędów w zarządzaniu i chaosu kompetecyjnego. To dlatego atak wykryła dopiero z zewnątrz ABW. Ciekawiej wygląda analiza ataku na sieć niejawną. Wydawca ,,Raportu", Wojciech Łuczak tłumaczy, że stało się tak przez niefrasobliwość wojskowych: - Te osoby nie przestrzegają fundamentalnych zasad bezpieczeństwa. Używają tych samych pendrive'ów do pracy na komputerach prywatnych i wpiętych do sieci wojskowej.
Rzecznik nowego szefa MON, Bartłomiej Misiewicz obiecał, że resort dokładnie przyjrzy się słowom Bondaryka: - Cyberbezpieczeństwo to jedna z dziedzin, którą chce się zająć nowe kierownictwo resortu. Mamy świadomość tego, jak ważne jest w dzisiejszych czasach.
Zobacz także: Szef CBA, Paweł Wojtunik podał się do dymisji