Marek Balicki

i

Autor: ARCHIWUM

Były minister zdrowia: Publiczna służba zdrowia jest tańsza niż prywatna

2019-01-24 7:30

To jest prawo dziecka, by opieka była jak najlepsza, a pobyt w szpitalu jak najbardziej komfortowy. I pobyt rodziców z dzieckiem jest w tym bardzo pomocny. Zniesienie opłat jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Szczególnie że i w skali budżetu szpitala nie jest jakoś specjalnie kosztowne – mówi w rozmowie z "Super Expressem" Marek Balicki, lekarz, były minister zdrowia

„Super Express”: – Rząd przyjął projekt o zakazie pobierania opłat za rodziców w szpitalach u dzieci. Czy to krok w dobrym kierunku?
Marek Balicki: – Jak najbardziej w dobrym kierunku. To jest prawo dziecka, by ta opieka była jak najlepsza, a pobyt w szpitalu jak najbardziej komfortowy. I pobyt rodziców z dzieckiem jest w tym bardzo pomocny. Zniesienie opłat jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Szczególnie że i w skali budżetu szpitala nie jest jakoś specjalnie kosztowne. Więc należało to zrobić.
– Czy są jeszcze jakieś dodatkowe opłaty, które powinny być zniesione?
– Leczenie szpitalne jest z zasady bezpłatne. Do tej pory opłaty były jedynie za opiekę rodziców nad dziećmi. Więc nie ma dziś jakichś szczególnych opłat, które należałoby znosić. Natomiast jeśli chodzi o opiekę rodziców nad dziećmi w szpitalu, należy po prostu poprawić jej organizację.
– W jaki sposób?
– Chodzi o współdziałanie na linii rodzice – personel szpitala. Nie tak dawne są czasy, gdy rodzicom w ogóle nie wolno było wejść na oddział. Potem za przebywanie przy dziecku były opłaty. Teraz zostały one zniesione. Jednak widzę często, jak niektóre osoby z personelu dość nerwowo patrzą na rodziców, jako ludzi, którzy „gdzieś się kręcą, robią herbatę, przeszkadzają”. Tymczasem trzeba mocno uświadomić wszystkim, że ta obecność rodziców w szpitalu nie przeszkadza personelowi. Przeciwnie, pomaga. Stanowi wsparcie psychiczne dla dziecka, dla którego sam pobyt w szpitalu jest traumą. A więc dobrze byłoby tak zorganizować pobyt w szpitalu, aby ułatwić współpracę rodziców z personelem. Jednak już samo zniesienie opłat jest krokiem w dobrym kierunku. Publiczna służba zdrowia powinna być bezpłatna.

– Przez kolejki do specjalistów, badania, na które czeka się miesiącami, gdy prywatnie robi się je szybciej, coraz więcej pacjentów decyduje się na leczenie prywatne. Czy nie jest tak, że w gruncie rzeczy publiczna służba zdrowia staje się fikcją, a docelowo i tak jesteśmy skazani na leczenie prywatne?
– Przyszłość publicznej służby zdrowia zależy od nakładów. Jest ustawa, która zakłada, że nakłady te będą cyklicznie rosnąć. I ja mam nadzieję, że tak się faktycznie stanie. I, że to pozwoli na ułatwienie dostępu. Jest też inna kwestia – część osób, głównie majętnych, woli z różnych przyczyn korzystać z prywatnego leczenia. Nie zmienia to faktu, że wsparcie publicznej służby zdrowia jest dużo bardziej opłacalne niż wspieranie leczenia prywatnego. Publiczna służba zdrowia jest dużo tańsza niż prywatna.
– Zwolennicy wolnego rynku twierdzą inaczej, że to właśnie konkurencja i rynek obniżą koszty. Jest też jeszcze jeden argument – proste zabiegi, podstawowa ochrona zdrowia są darmowe. Ale już na leczenie skomplikowanych zabiegów, np. terapie najcięższych nowotworów, potrzeba już organizować duże środki spoza budżetu. To może zerwać z fikcją i ustalić, że do pewnego poziomu leczenie jest refundowane, a powyżej już płatne?
– Ale kiedy to właśnie leczenie prostych zabiegów częściej jest opłacalne poza NFZ, a leczenie tych drogich, skomplikowanych, jest finansowane przez państwo! Często jest tak, że ludzie czy to dobrze sytuowani, czy nawet średnio zarabiający, korzystają z opieki stomatologicznej, czy robią specjalistyczne badania w prywatnych gabinetach, są gotowi ponieść koszty. Jednak wszelkie zabiegi skomplikowane – np. operacje kardiologiczne, są wykonywane w ramach usług świadczonych przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Jest tak też z leczeniem raka. Czasem leczenie poważnych chorób odbywa się też w prywatnych placówkach, ale mających podpisane kontrakty z NFZ. A więc pacjent nie jest obciążany kosztami.
– Od ponad roku działa sieć szpitali, sztandarowy pomysł poprzedniego ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła. Czy sieć spełniła zadanie, jakim było usprawnienie polskiego systemu ochrony zdrowia?
– Byłem zdecydowanie przeciwny sieci szpitali. Po roku można stwierdzić, że może nie ma katastrofy, jednak wciąż jest to rozwiązanie tymczasowe, w żaden sposób nierozwiązujące problemów ochrony zdrowia. Ta sieć miałaby sens, gdyby została przygotowana zupełnie inaczej – to znaczy byłaby zrobiona na wzór sieci dróg i autostrad. Gdzie byłyby umieszczone szpitale działające, szpitale, które wymagają dofinansowania, wreszcie szpitale, których jeszcze nie ma, ale mają zostać zbudowane. Wtedy łatwiej byłoby zarządzać budżetem szpitali, finansować poszczególne inwestycje. Teraz mamy rozwiązanie zastępcze.
– Rok temu sporo kontrowersji wywołało przeniesienie nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej z przychodni do szpitali. Jak ocenia pan to rozwiązanie?
– Samo przeniesienie nocnej i świątecznej pomocy do szpitali ma sens o tyle, że jak trzeba, jest szansa, że pacjent zostanie skierowany na badanie na miejscu, nie będzie musiał jeździć potem po ostrych dyżurach. Ale w ogóle nocna i świąteczna pomoc lekarska to pomysł sprzed kilku lat, który jest substytutem zmian przyjaznych dla pacjenta. Ani nocna pomoc, ani sieć szpitali nie są rozwiązaniem, które naprawiłoby system szpitalnictwa w Polsce.