Gdy doszło do ogromnej tragedii, jaką była katastrofa smoleńska, córkę prezydenckiej pary Martę Kaczyńską, bardzo wspierał jej ówczesny mąż, Marcin Dubieniecki. Adwokat był przy niej i pomagał przejść przez koszmar. Mimo że małżonkowie rozwiedli się kilka lat temu, Dubieniecki ma szacunek do rodziny byłej żony i potrafi zaprotestować, gdy uzna, że ktoś doszukuje się sensacji tam, gdzie jej nie ma. Dowód na to dał ostatnio na Twitterze. Były mąż Marty Kaczyńskiej doskonale zdaje sobie sprawę, jak ważne są relacje z innymi i jeśli trzeba, potrafi wstawić się za tym, z którymi kiedyś wiele go łączyło. Tym razem poszło o jego byłych teściów, a konkretnie o teścia prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Na Twitterze pojawił się wpis, którego autor stwierdził, że będąc na Wawelu zauważył, iż przy grobowcach wielkich i znanych Polaków tam pochowanych, nie widać strażników, co innego przy sarkofagu Lecha Kaczyńskiego: - Byłem w sobotę na Wawelu. W katakumbach groby wielkich Polaków i zero obstawy przy nich. Przy samym wyjściu sarkofag Lecha Kaczyńskiego i przy nim jedyny strażnik w całych podziemiach. Od razu pojawiło się pytanie dlaczego jego jedynego trzeba strzec przed Narodem. Miłego dnia - napisał znany mecenas. I tu od razu zareagował Dubieniecki, wszystko jasno wyjaśniając.
SPRAWDŹ>>>Cejrowski chce od rządu jednego. Spadniecie z krzeseł, jak się dowiecie czego!
Były mąż Kaczyńskiej mocno się wkurzył: "Po co pisać takie głupoty". Chodzi o grób jego teścia na Wawelu
Były mąż Kaczyńskiej jasno, grzecznie, ale stanowczo odpisał na komentarz: - Po co pisać takie głupoty i czemu mają służyć. Wawel i katakumby są skonstruowane tak, że jest strażnik na wejściu i wyjściu dla zwiedzających. Sarkofag z Prezydentem jest ostatnim, który można zobaczyć i prowadzi do wyjścia. Tyle w temacie Mecenasie. Pozdrawiam - podsumował. Kaczyńska może być dumna z byłego męża, który tak z szacunkiem broni prawdy o jej rodzicach.